Wydawca: Putrid Cult
Alkoholowych dewiacji ciąg dalszy. Oto po 2 latach ukazał się kolejny krążek fanów walenia Specjala na umór – Damage Case i ich „Fuck’n’roll Damnation”.
Formuła się tutaj nie zmieniła, dalej jesteśmy katowani pijackim thrash’n’roll’em w duchu Motörhead. I jest to inspiracja nad wyraz udana, wręcz można napisać, że zajebista. Riffy à' la Lemmy i spółka brzmią zajebiście i wpadają od razu w ucho. Nóżka aż sama rwie się to tupania. Bez zbędnych udziwniaczy i cukierkowych wstawek, za to, jak to mówi teraz młodzież, „z rockowym pazurem”. Browar leje się tutaj strumieniami, a my z kolejnym wypitym pląsamy coraz bardziej w rytm tego alkoholowego zepsucia.
W ciągu 35 minut zostanie nam zaserwowanych 12 tęgich strzałów na ryj, które nie zwalniają chociażby na sekundę. I ja to kupuję. Tak jak wspominałem w poprzedniej recenzji, nie jest to ni chuja odkrywcze granie, ale co z tego skoro micha się cieszy, a łeb sam kiwa. Muzyka idealna pod najebkę i zabawę, a już niedługo będzie można się prawdopodobnie upodlić w rytm tych wyziewów na żywo, ponieważ Damage Case wreszcie znalazło nowego garowego. Trzymam kciuki i wracam spijać kolejnego browara.
Ocena: 7/10
Tracklista:
1. Some Things Never Get Old
- Diggin' Your Grave
- Fuck’n’roll Damnation
- Alco Commando Dirschau
- Spreading Terror
- Divorce Case 666
- I Spit My Venom On You
- Madness Unleashed
- We Do Not Worship Satan, Satan Worship Us
- With Vengeance We Ride
- Your Mother Is In Hell
- Iron Legacy
