Wydawca: Godz ov War Productions
Co typy mają logo to niech mnie chuj strzeli, na torturach bym go nie odczytał. A w połączeniu z okładką już możecie się spodziewać, że nie będzie letko.
A jeśli się nie domyślacie, to dorzucę jeszcze dwa fakty: Primitive Warfare gra war metal, a wydaje ich obecnie Godz ov War Productions. Wszystko więc kręci się wokół wojny, a na wojnie są ofiary. Padło tym razem na słuchaczy – „Extinction Protocol” to jebana półgodzinna jatka, która pozostawia za sobą jedynie truchła. Debiut Amerykanów to doprawdy mocna rzecz, utrzymana w klasycznych war metalowych klimatach zbliżonych do Conqueror, Blasphemy i tym podobnych kultów. Muzyka jest szybka i agresywna, ze znikomą ilością zwolnień, nawet trudno jest uświadczyć jakieś marszowe tempa, które przecież zdarzają się u kapel z tego sortu. Jednakże, jeśli Primitive Warfare jednak zwolni, no to czujecie i tak, że zaraz pierdolnie jeszcze mocniej. W kilka miejsc wklejono również sample dodatkowo nakręcające poczucie wszechogarniającego pola bitewnego.
Lubię granie tego typu, jak to mówią na mieście, przeznaczone głównie dla schabów z Byczyny. No trudno, co zrobić. Po prostu gdy z głośników leci taki soniczny napierdol jak „Extinction Protocol” czuję jak skacze mi adrenalina i wzrasta poziom zdrowego wkurwienia. Dodatkowym plusem jest zaś fakt, że ten bestialski materiał został wyselekcjonowany przez Grega, który ma kurewskie dobry gust, jeśli chodzi o tego typu wyziewy. Nie dziwcie się więc, że zachwycam się tym materiałem, który w zasadzie jakoś strasznie nie różni się od innych tego typu war metalowych wyziewów.
Bardzo udany to debiut. Tak jak wspomniałem, maniacy war metalowych klimatów powinni być usatysfakcjonowani tym, co usłyszą na „Extinction Protocol”. Sugeruję więc wpisać najnowszą propozycję Primitive Warfare na najbliższą listę zakupów.