Wydawca: Putrid Cult
Matko bosko co to się stanęło! Jakieś dzikusy mi z szafy wyszli i ojebali całe mięcho z lodówki. Wrocławski Grób to prawdziwa perełka, która niczym te dzikusy z szafy, pojawia się nagle i ciska cielskami o podłogę niczym znana mama z Sosnowca.
„Mięsożerca„ to prawdziwa pierdolona dzicz. Od pierwszych sekund wyzwala w człowieku bestię i za cholerę nie usiedzisz na dupie. Gdzie te chłopy chowały się wcześniej? Nie mam pojęcia, ale aż smutek człowieka zalewa, że poprzednie dwa materiały (dema) przeszły bez większego echa. No skandal.
Ta składająca się z pięciu wałków epka nieprzekraczająca 20 minut napierdala takim oldschoolowym metalem, że klękajcie narody. Główne wpływy? Nasz nieśmiertelny Kat, skoczny Midnight i napakowany testosteronem Carnivore, którego cover również usłyszycie na tej płycie.
Wszystko jest tutaj na miejscu i skrojone niczym idealny garniak. Popierdolony wokal, łamiące paluchy riffy i wesoło tłukąca w czerep perkusja będzie się Wam śnić po nocach. Tak ładnie to wszystko brzmi!
Minusy? Serio nie doszukałem się. Ja wiem, że nie jest to odkrywcze granie, ale kurwa mać dawno się tak nie bawiłem, gwałcąc guzik replay.
Czekam na więcej. Poprzeczkę sobie drodzy Panowie postawiliście baaaardzo wysoko. Kupować, słuchać i cieszyć papę.
Ocena: 9/10
Tracklista:
1. Mięsożerca
2. Wybrałem śmierć
3. Maruder
4. Rozmawiałem ze złem
5. Carnivore (Carnivore cover)