Skip to main content

Wydawca: Defense Records / Mythrone Promotion

Z Krakowa pochodzi Gnida. I Gnidę już raz recenzowałem, ale o ile pamiętam, zachwycony nie byłem. Może przez to za ich trzeci album zabierałem się dość długo.

„R.A.K.” bowiem już jest dostępny od pół roku, jak nie dłużej. I mimo że to tylko dwadzieścia parę minut jakoś nie mogłem się przemóc, żeby sobie go odpalić. Jak już odpaliłem to odsłuchałem kilka razy i to by było na tyle. U Gnidy jest trochę lepiej niż przy moim ostatnim kontakcie z nimi, ale jak to mawia jedna moja psiapsia – nie ma tu czym boga chwalić. Ot, skoczny grind, ale niestety nie wywierający na mnie większego wrażenia. Są kapele grindowe, które potrafią mnie spacyfikować w pięć sekund, a Gnida tej umiejętności niestety nie posiada. Poza tym te numery w dalszym ciągu są jakby na siłę – raz kolesie kombinują mocno, jakby zapatrzyli się na te wszystkie ultratechniczne death/grindowe kapele, a kiedy indziej z kolei may proste łupu cupu. Zaledwie kilka razy zauważyłem u siebie jakieś oznaki zainteresowania, zdecydowaną większą część czasu zastanawiałem się ile nam jeszcze do końca zostało. Więc, niestety, mimo moich dobrych chęci, dalej nie za bardzo mamy o czym z tą Gnidą rozmawiać.

Ale może ktoś lubi słuchać muzyki dla samego słuchania – to wtedy „R.A.K.” może mu styknie. Dla mnie trochę nudno, trochę niezbyt interesująco.

Ocena: 5/10

Tracklist:

1. Reeks of Death
2. In the Name of Scat
3. Cocktus
4. R. A. K.
5. Dermofuck
6. Cancered
7. Drug Lord
8. Corpulent John
9. Hailstorm
10. Gnida
11. 1013
12. Antisocial Outcast
13. Ferry to Hell
14. Cat the Pervert
15. Lipoptena Cervi
16. Fantomas
Oracle
17397 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj