Skip to main content

Wydawca: Total Death Productions

Heh, pierwsze co mi się rzuciło w oczy, gdy szukałem jakichś wiadomości na temat Garmadh, to notka iż zespół ten nie jest kapelą NSBM. No dziwne byłoby, gdyby był taką kapelą, zwłaszcza, że pochodzą oni z Turcji, a już samo to dla niektórych esesowskich prawdziwków stawiałoby ich w jednym rzędzie z „niepewnymi”, hehe…

Dobrze, wiemy już skąd pochodzi Garmadh, a także, że nie są oni zespołami spod znaku pana z wąsem. Co dalej? Zespół gra black metal, w jego prymitywnej odmianie, co na ich drugiej demówce „Debris Of History”, recenzowanej przeze mnie właśnie w tym momencie słychać bardzo dobrze. A właściwie to słychać źle, bo brzmienie mają uuuu… słabiutkie. To znaczy jak na dzisiejsze standardy. Ale niejednego maniaka Hellhammer te dzisiejsze standardy pierdolą i właśnie dlatego, ze szczerym uśmiechem przedstawiciela handlowego, mogę polecić mu Garmadh. Zaraz po introsie z odgłosami wojny usłyszy on bowiem proste i rytmiczne łupanie, przy którym śmierdzące stopy w przytyranych glanach będą bezwiednie wybijać rytm, zapewnie równie koślawo, jak czyni to perkusista zespołu o pseudonimie Zyklon B (taa, a później niech się dziwią „czemu oni myślą, że jesteśmy zespołem NSBM?”, hehe), albo skrzeczeć jak wokalista Tayrat – ani jedna ani druga czynność nie jest wybitnie wirtuozerska, więc powinien sobie potencjalny słuchacz poradzić. I pomimo braku tej wirtuozerii, ja tego demo słucham i gęba mi się cieszy, że są jeszcze kapele na tym świecie, które za punkt honoru nie obierają sobie, by brzmieć jak Dimmu Borgir, a solówki wycinać jak Satriani. A paskudne brzmienie dodaje tylko uroku topornym i prostym riffom, jak ten w „Carnage With Satan”. To tyle, jeśli chodzi o tych tureckich oldskulowców.

Jeśli brzmienie z pierwszych demówek zespołu na H. wam nie przeszkadza, a może i nawet wręcz przeciwnie, od zespołu nie wymagacie instrumentalnej ekwilibrystyki, w doborze płyt do kolekcji nie inspirujecie się tym, co zostało okrzyczane płytą miesiąca w „Mystic Art” to możecie rozglądnąć się za „Debris Of History”. A nuż Wam podejdzie, jak i mnie.

Ocena: 3,75/6 (choć dla staroświeckich oblechów i ekstremistów ocena i tak się nie liczy, hehe)

Tracklist:

1. Intro
2. Captive of Endlessness
3. Cold Bloods
4. Carnage With Satan
5. Debris of History
Oracle
17546 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj