Skip to main content

Wydawca: Redrum666 Records

Dobrze, że na świecie są jeszcze ludzie tacy jak Tomasz z Redrum666, którzy od czasu do czasu postanawiają strząsnąć kurz ze starych, acz wartościowych wydawnictw. To właśnie dzięki niemu na srebrny krążek, po czternastu latach od nagrania, wtłoczono wiekową demówkę Gallileous „Passio Et Mors”

Najpierw kilka szybkich faktów: kapela powstała w 1991 roku w Wodzisławiu Śląskim, a na koncie ma jedynie taśmy demo, a drugą z nich – „Passio Et Mors… właśnie mam przyjemność recenzować. Po nagraniu tejże kapela wzięła się i rozpadła, następnie reaktywowała się w 2006 roku. A teraz przejdźmy do konkretów. Gdy Gallileous nagrał wspomniany materiał, ja dopiero zapoznawałem się, jako dziesięcioletni szczyl z mocniejszymi brzmieniami za sprawą takich kapel jak Metallica, Iron Maiden czy Acid Drinkers. Nawet gdyby wówczas wpadła w moje młodzieńcze łapska rzeczona taśma Gallileous, zapewne nie spodobałoby mi się, bo takie to wolne, a ja chciałem szybko, mocno i do przodu. Dziś mam już te kilkanaście lat więcej i sprawa wygląda inaczej. Słuchając teraz „Passio Et Mors…” myślę: „Wow, ale zajebista muzyka!” Gallileous wyraźnie nawiązywał do tuzów doom metalu (czy nawet bardziej funeral doom), jak My Dying Bride, Thergothon, Winter czy im podobnych bandów z początków lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Makabrycznie powolne riffy leją się miarowo, nigdzie się bynajmniej nie spiesząc. Wtóruje im ospała perkusja i głęboki, studzienny wokal Grzegorza. Wszystko w wolnym tempie płynie do przodu, kropla po kropli. Demówka trwa niecałe czterdzieści minut i składa się na nią cztery kawałki, więc jak na pogrzebowy doom przystało, każdy z nich trwa niemal dziesięć minut. „Passio Et Mors…” okraszona ponadto jest przeraźliwie gęstym, chłodnym soundem i wisielczym klimatem. A najważniejsze, że po tylu latach od nagrania tego materiału, słucha się go wyśmienicie.

Nie pamiętam, jakie recenzje zbierał Gallileous w połowie lat dziewięćdziesiątych, po wydaniu „Passio Et Mors…” na kasecie. Dziś doom nie ma już takiego wzięcia jak wówczas, mam jednak nadzieję, że stara gwardia dzięki temu wznowieniu wspomni z rozrzewnieniem stare czasy, a młodsi poznają smak tamtego grania. Natomiast ekipie z Redrum666 należy się duża wódka za przypominanie takich perełek jak „Passio Et Mors…”.

Tracklist:

1. Montem Olivarum…
2. …Tu Es Rex Judaeorum?
3. Passio…
4. …Et Mors
Oracle
17428 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj