Skip to main content

Wydawca: Century Media Records

Przyznam od razu bez bicia, że wielkim maniakiem Blood Incantation nigdy nie byłem. Oczywiście doceniałem ich albumy i EPki death metalowe, natomiast te ambientowe mnie totalnie nużyły. Ale wjechał jakieś dwa tygodnie temu game changer zatytułowany „Absolute Elsewhere”. I od tego czasu nie opuszcza mojej głowy.

Słucham tej płyty co najmniej kilka raz dziennie. Z dwóch powodów. Jest to pierwszy album, który złapał mnie za serce od pierwszego odsłuchu. Drugim powodem jest masa różnorakich inspiracji, którymi bawią się muzycy z Denver. Przede wszystkim, album podzielony jest na dwa dłuuugie utwory, więc trudno będzie mi się jakoś specjalnie odnosić do konkretnych kawałków. Ale wyobraźcie sobie płytę death metalową, inspirowaną albumami Death od „Individual Thought Patterns” wzwyż, debiutem Gorguts, pierwszymi dwiema płytami Deicide, twórczością Incantation czy Morbid Angel, ale wymieszaną z bardzo mocnymi wpływami Pink Floyd przede wszystkim (tak, wiem, wiem, nie Pink Floyd a Eloy…). Ale też Hawkwind, The Doors czy Genesis (i zapewne wieloma innymi kapelami z nurtu szerokiego rocka progresywnego, jednak przyznaję – brak mi warsztatu pod tym kątem i zapewne w innych recenzjach na temat tych wpływów przeczytacie zdecydowanie więcej i dogłębniej).

Trudno jest mi też opisać ten album fragment po fragmencie, bo po pierwsze – sam nie lubię takich recenzji. Po drugie – z uwagi na nagromadzenie motywów, źródeł i skojarzeń, recenzja ta stałaby się wyliczanką, która i tak nie oddałaby ducha najnowszej propozycji Blood Incantation.

Ja natomiast mogę powiedzieć o swoich odczuciach względem „Absolute Elsewhere”. Uważam ten album za coś fantastycznego i świeżego. Porywa radością grania, bez znaczenia czy dostajemy ciężki i motoryczny death metalowy walec czy efemeryczne momenty z delikatnymi gitarami i czystymi wokalami. Ostatnio takie wrażenie wywarło na mnie Chapel of Disease, ale tu jest trochę inna historia, bo ten zespół znam od samych ich początków i od wtedy też łykam wszystko. W przypadku Blood Incantation znajomość była, ale trudno mi powiedzieć o fascynacji, miłości czy uwielbieniu. Do teraz. Z uwagi na to, że właśnie wybija trzeci kwartał roku, skłaniam się ku stwierdzeniu, że dostaliśmy płytę roku (choć w moim serduszku walka o podium jeszcze trwa). Niemniej jednak jestem pewien, że gdy album ukaże się już oficjalnie, wśród słuchaczy przejdzie fala zachwytu. Choć zapewne wśród części będzie to miękiszonowatość czy inne bzdety. Nie słuchajcie ich. „Absolute Elsewhere” zdradza pierwiastki muzycznego i kompozycyjnego geniuszu bardzo wyraźnie.

Jestem totalnie zakochany w tym albumie. Nie mam go dość, cały czas wałkuję w odtwarzaczu. Reasumując: nowa płyta Pink Incantation jest wspaniała, magiczna, wciągająca, świeża. Album roku? Chyba tak. I nie tylko roku.

https://facebook.com/BloodIncantationOfficial

http://www.centurymedia.com/

Blood Incantation > Absolute Elsewhere
Oracle
17405 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj