Skip to main content

Wydawca: Personal Records

Dawno nie było u mnie żadnego zespołu z Chile, a przecież to jest totalnie dojebane państwo jeśli chodzi o muzykę typu metal. Czas to naprawić – dziś przed Wami BlackFlow.

Co prawda zespół istnieje od niemal dziesięciu lat, ale nie był przez ten czas wybitnie aktywny – ot, dwie EPki. Natomiast na 15 grudnia zaplanowany jest pełnowymiarowy debiut zespołu, który właśnie dla Was opisuję – „Seeds of Downfall”.

Odpowiednim jest, aby w tym momencie nakreślić styl, w jakim obraca się tych pięciu muzyków – a jest to heavy/doom metal o epickim zacięciu. Jeśli Wasze pierwsze skojarzenia pobiegły w stronę Candlemass, Memento Mori, Count Raven czy Solitude Aeternus to wiecie mniej więcej w którym kościele dzwonią. BlackFlow łączy ponure, ale zarazem wzniosłe doom metalowe patenty z heavy metalowymi solówkami, niekiedy z heavy metalowym szybszym riffowaniem. Oczywiście w doom metalu nie da się uciec od nawiązań do Ojców Założycieli z Black Sabbath, więc i takie smaczki tutaj znajdziemy (jak choćby w początku „Iron to Rust”).

Dobrym punktem „Seeds of Downfall” jest wokalista – jego czysta barwa balansuje właśnie na granicy doom metalowej wzniosłości (trochę jak Marcolin) i heavy metalowego tembru oraz rozedrganych końcówek. Zespół heavy/doom metalowy bez dobrego wokalisty nie ma prawa bytu w mojej opinii – na tym polu Chilijczycy spokojnie więc dają radę.

A czy na jakimś nie dają? No tak do końca to bym nie określił tego w ten sposób – jednak po dłuższym obcowaniu z debiutem BlackFlow ma się trochę uczucie znużenia. To są dobre numery, ale jeszcze im czegoś brakuje. Jakiegoś czynnika, który spowodowałby, że pokocham to granie. Jakoś podświadomie cały czas robię sobie porównanie BlackFlow z inną chilijską grupą, czyli Procession i cały czas ten nierówny pojedynek wygrywa zespół Felipe. Wiem, że to jednak różne style w doom metalowym graniu, więc równie dobrze możecie spuścić sobie ten mój wywód w kiblu – chodzi mi jednak o to, że BlackFlow jeszcze trochę brakuje, by złapać mnie za jaja lub serce, ale myślę, iż są na dobrej drodze. Ta muzyka może się podobać – przyznaje się, że są dni, kiedy ten krążek wchodzi mi dobrze, są dni w których jednak po trzecim czy czwartym numerze zmieniałem repertuar.

Ocena: 6/10

Oracle
17784 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj