Wydawca: The Sinister Flame Records
Zespoły przychodzą i odchodzą, ruch na scenie jest tak duży, że zastanawiam się, czy jest sens żałować rozpadu jakichś zespołów, gdy na ich miejsce powstają wkrótce nowe twory, z aspiracjami, by być godnym zastępstwem. Na przykład, szkoda mi było na wieść, że działalność kończy One Tail, One Head. Ale wiedziałem, że świat się na tym nie skończy.
Wystarczyło odczekać trochę i oto na horyzoncie pojawił się Beyond Man. Zespół muzyków związanych właśnie z One Tail, One Head, Mare, Celestial Bloodshed i innymi znaczącymi nazwami na black metalowej scenie. To znaczy, to nie jest tak, że to jakiś sukcesor, bo ta grupa istnieje od kilkunastu lat, ale poza demówką z 2008 roku była raczej w cieniu i chyba bez większej aktywności. Ale teraz jakby odżyli. I właśnie ich debiutancki album, „Beyond Man”, ukaże się już za momencik, dzięki The Sinister Flame Records – wytwórni, która nie splamiła się chyba słabym wydawnitwem. To wszystko do kupy powinno zwiastować sukces, jeśli nie komercyjny, to na pewno artystyczny. I – w moim przekonaniu – tak właśnie jest. Na tym ponad półgodzinnym materiale jest wszystko to, za co ceniłem sobie (i cenię nadal) wymienione wcześniej zespoły. Przede wszystkim, mamy tutaj świetny klimat – chaotyczny i nawiedzony. Brudne brzmienie cały czas utwierdza nas, że mamy do czynienia z totalnie podziemnym black metalem, ale nie jest to żadne lo-fi. Z kompozycji Beyond Man bije autentyczne zło. Gdy słuchacz wgryzie się w strukturę kompozycji, doceni równocześnie to, w jak przemyślany sposób zostały napisane te numery. Zajebiście mocnym punktem są tu też riffy o naprawdę złowieszczej wibracji. No i wokale. Kurwa, Björn to jeden z lepszych gardłowych na scenie, uwielbiam jego aranżacje partii – pełne emocji, charyzmy i szaleństwa. Zdecydowanie jest jednym z najmocniejszych filarów tego zespołu. Z drugiej strony – nie umiem znaleźć na „Beyond Man” słabego punktu. Naprawdę. Nawet się starałem – no co Wam powiem, że chciałbym, żeby bębny były minimalnie głośniej? To już będzie z mojej strony usilne malkontenctwo, więc zostawmy to tak, jak jest.
Wspaniała płyta, której z (nie)czystym sumieniem przyznaję maksymalną ilość punktów w naszej kejosowej skali. Zdecydowanie musicie zapoznać się z tym krążkiem, bo wiele stracicie jeśli przejdziecie nad nim obojętnie.
Ocena: 10/10
Tracklist:
1. | Intro | ||
2. | Helel Ben Sahar | ||
3. | Art Beyond Man | ||
4. | World Without End | ||
5. | Ave Usera | ||
6. | The World Encircler |