Skip to main content

Ja pierdykam, historia tego wywiadu jest gruba. Pierwotnie miał on mieć miejsce w październiku zeszłego roku, potem to się przesuwało, bo zwyczajnie nie miałem do tego głowy, by w okolicach stycznia/lutego tego roku Kaamos dał mi znać, że idzie nowe i czekamy. Po premierze „Stelli Pandory” miało być niby na żywo przy czystej, potem telekonferencja, aż w końcu zwątpiłem i dałem sobie spokój, gdy WTEM! Dostałem cynk, że idzie trasa, to jedziemy z tematem. Zapraszam więc do lektury, by poczytać, jak głównodowodzący Khorzon opowiada o przeszłości, teraźniejszości i o tym, że radykalizm jest zjebany.

B: 30 lat. Kawał czasu, szczególnie dla kapeli, a Arkona nadal gra i huczy oraz nie zwalnia tempa. Wydanie w tym roku „Stella Pandora” ponownie rozpaliło w Was tę symfonię lodu, ognia i chaosu?

Khorzon: Witaj Bart! Niejeden nie dożył swojej własnej 30ki więc można to uznać za kawał czasu. Ta symfonia nigdy nie zgasła by musiała być na nowo rozpalana. Ona po prostu, co jakiś czas przybiera na sile. Tym razem była na tyle silna, że musiała zaowocować kolejnym albumem.

B: O historię powstania pytać nie będę, bo kurwa, kapelę z takim stażem, to aż nie wypada. Spytam zatem, czy zaczynając z demkiem „An Eternal Curse of the Pagan Godz” młody Khorzon miał świadomość, że przyjdzie podążać tą niezwykle uciążliwą drogą do gwiazd przez następne 30 lat i zyskać status legendy podziemia.

K: Oczywiście, że nie miałem świadomości tym bardziej, że jak zaczynaliśmy, to black metal był w głębokim podziemiu w stosunku chociażby do death metalu. Wtedy myślałem, że będzie to muzyka zawsze bardzo niszowa i nie wypłynie nigdy na salony. To pierwsze. A po drugie, to nie spodziewałem się, że Arkona przetrwa tyle lat.

B: Był może moment, bądź momenty, w których chciałeś już to zakończyć, albo też zwyczajnie cisnąć w diabły?

K: Zasadniczo, to po każdym kolejnym materiale jest taka ochota. Każdy następny album Arkony uważany jest za ostatni. Takich momentów było kilka. Pierwszy przy przedłużającym się wydaniem Zety Reticuli, później po Konstelacji Lodu, kiedy brak składu i zwyczajna proza życia spowodowały, że Arkona przez dłuższy czas musiała pozostać w uśpieniu. Kiedyś na koncercie w Krakowie (tym słynnym z Gorgoroth i Carpathian Forest) poznałem Jerzego z IW i on mnie namówił aby wskrzesić Arkonę i zacząć na poważnie grać koncerty. Uległem tej propozycji i tak już zostało.

B: Jedną z właściwości rzeczywistości jest zmiana, to nieuchronne. Dotknęło to również Arkony, bo nie oszukujmy się, analizując muzykę wyraźnie słychać, że to nie jest to samo, co np. na „Imperium”. Czy zgodzicie się, że w takim razie granicą, która wyznacza „śmierć” starej Arkony i jej odrodzenie, jest właśnie „Lunaris”?

K: Po pierwsze to już „Zeta Reticuli” była zupełnie inna od „Imperium”, więc w kwestii zmian, to one działy się od samego początku. Najpierw należałoby ustalić co rozumiesz przez starą i nową Arkonę? Bo jak byś chciał porównywać „Imperium” do „Konstelacji Lodu” czy później „Lunaris”? Ja bym tu wyznaczył raczej trzy okresy: do Zeta Reticuli, do „Chaos.Ice.Fire” i od „Lunaris”. Gdzie „Chaos…” ma w sobie elementy tego, co było i tego, co nadejdzie. Natomiast muzycznie „Stella Pandora” ma o wiele więcej wspólnego z „Imperium” niż jakakolwiek płyta przed nią.

B: Przy okazji, nie wkurwia Was czasem, że co i rusz słychać jojczenie starych metaluchów, którzy chcą „Imperium 2”?

K: Dla nas najważniejsze jest to, czego chcemy my sami, nie to czego się od nas oczekuje. Gdybyśmy nie kroczyli własną ścieżką, to dzisiaj na pewno byśmy nie rozmawiali. A jeśli ktoś chce Imperium 2.0 to niestety się zawiedzie. Nie wiem jak by miał taki materiał wyglądać, skoro Mesjasz nie żyje, lata ‘90 minęły 30 lat temu i nic już nie jest takie jak było. Imperium, to już rozdział zamknięty. Pewnie na koncertach będziemy jeszcze coś grać z tej płyty, ale priorytetem są nowe utwory, które powstawały z obecnym składem.

B: Niemniej jednak te stare kawałki mają swój urok, wszak gracie też kilka z nich na koncertach. Dobrze jest pamiętać przeszłość, ale nie jest dobrze nią żyć, bo właśnie tylko obecna chwila kreuje przyszłość, czyż nie?

K: Przeszłość nas ukształtowała, natomiast nie może determinować tego kim chcemy się stać. Jeśli ktoś chce żyć przeszłością, to jego wybór, ale musi być świadomy, że on zostanie w tym samym miejscu.

B: Jeszcze na „Chaos.Fire.Ice” tytuły kawałków były, co znamienne dla Arkony, przesiąknięte swoistym patosem. Tymczasem już „Lunaris” postawiło na tytuły głównie zwięzłe, co kontynuuje także „Stella Pandora”. To kolejny znacznik dla nowej Arkony, czy raczej kiedyś wrócicie do takich rozbudowanych nazw?

K: Kiedy Kaamos zaczął pisać teksty na nową płytę Arkony, chciał by miały one ten stary pierwiastek, aby były przesiąknięte duchem Mesjasza. Ja postanowiłem sprawę jasno. Jeśli chcesz być szczery w tym co robisz, nawet nie próbuj wchodzić w jego skórę. Mesjasz nie żyje i to, co pozostawił po sobie w Arkonie, niech żyje w jej przeszłości. Dlatego też same teksty jak i tytuły są inne od momentu jego śmierci.

B: Ej, a jak się odniesiecie do faktu, że przerzucając się tytułami kawałków Arkony można prowadzić całkiem udaną, jak również rozbudowaną konwersację?

K: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.

B: Skoro już poruszyłem nowy album, to pogadajmy trochę o Waszym nowym dziecięciu. Ukazało się 5 lat po poprzednim pełniaku i było mocno wyczekiwane przez podziemie. Czuliście w sobie jakąś presję, że ma być coś nowego czy raczej pewnego dnia podczas wspólnego piwka na próbie padło „jedziemy z tym”?

K: Materiał powstaje wtedy kiedy ma powstać i wtedy, kiedy jest taka możliwość. Nie było żadnej presji z zewnątrz, natomiast była presja wewnątrz nas samych. Pomysły zaczęły się kotłować w głowie i w pewnym momencie musiały znaleźć ujście. Do tego Kaamos zaczął wysyłać nowe riffy. Wiele z nich zupełnie nie pasowało do dzisiejszego oblicza Arkony, natomiast miały w sobie tego starego ducha.

B: Ej, posłuchałbym tych pomysłów również. „Stella Pandora” znów wydawana jest przez Debemur Morti Productions, czyli rozumiem, że współpraca układa się dobrze? Bo „Age of Capricorn” przeszło jakoś bez echa i zastanawiałem się, czy nie będzie to przyczynkiem do pożegnania się.

K: Ale w jakim sensie bez echa? Po „Age of Capricorn” dostawaliśmy duża ilość wywiadów i pochlebnych recenzji. Fakt – głownie z zagranicy. Ale to raczej naturalne, gdy masz wydawcę spoza kraju. Do teraz wiele osób pyta czy w setliście będą utwory z tej płyty. Nie wiem jakim kluczem posługuje się Debemur, wszakże wiele polskich zespołów odbiło się od jego drzwi. Jeśli uznałby „Stella Pandora” za materiał słaby, zapewne nie chciałby go wydać.

B: I słyszałem, że nakład nowej płyty bardzo ładnie się rozszedł?

K: Nie mówmy tu w czasie przeszłym, bo nie wiemy czy już się rozszedł. Natomiast wiem od szefa wytwórni, że prawdopodobnie potrzebne będzie kolejne tłoczenie.

B: Pysznie. Nie będę ukrywał, że „Stella Pandora” trochę mnie zaskoczyła. Już sam singiel „Necropolis” był zaskakująco łagodny, choć na wskroś arkonowaty. Skąd wybór właśnie tego kawałka, jako pierwszego do promocji płyty?

K: Przy tak zróżnicowanym materiale, zawsze będzie się słyszeć, „czemu akurat ten, a nie inny utwór?”. Wybraliśmy akurat te dwa utwory do promocji, bo już w czasie nagrywania płyty wiedzieliśmy, że „Necropolis” i „Prometeus” całą swoją koncepcją tekstową nadają się do wizualizacji.

B: No i ilustrują go ładne zdjęcia jakiejś nekropolii. Cóż to za żalnik i czy fotki ukradzione z neta, czy sami cyknęliście?

K: Złodziejstwo zostawmy złodziejom. Zupełnie nie rozumiem jaki jest sens przywłaszczania sobie czyjejś pracy, czy posługiwania się AI choćby nie wiem jak dobry był tego efekt. Zdjęcia krypty widoczne na teledysku do „Necropolis” poczynił Kaamos wraz ze swoim kuzynem na pewnym pobliskim cmentarzu.

B: Wspomniałem, że album zaskoczył, a to dlatego, że właśnie jest zaskakująco gładki. Jasne, czuć cały czas, że to ta sama, zajebista, Arkona, ale tak, to chyba jeszcze nie było, nawet na „Lunaris”. Skąd taki efekt i czy było to celowe?

K: I tak i nie. Brzmienie, bo pewnie o to Ci chodzi, jest pewnego rodzaju wypadkową. Wypadkową tego co chce się osiągnąć z tym co jest się w stanie osiągnąć. W tym przypadku „Lunaris” był dla nas punktem wyjścia. Chcieliśmy osiągnąć klarowność i ostrość brzmienia „Lunaris”, ale bez tej jazgotliwości w gitarach. No i nie oszukujmy najistotniejszy wpływ na brzmienie ma studio i człowiek który siedzi za mikserem.

B: Tym, co zwraca moją uwagę, jest duża ilość klawiszy na tej płycie. W sumie aż zaskakująco dużo, choć dodane z na tyle dużym kunsztem, że nie popada to w jakąś tandetę i casio metal. Od początku planowaliście nagrać płytę z tak silnymi wpływami keyboarda? W sumie jeszcze więcej i byłoby niemal Evlifeast, hehe.

K: Nigdy nie podchodzę do tego w ten sposób, że planuje z góry jakąś ilość klawiszy na płycie. To wszystko pojawia się w sposób naturalny podczas procesu komponowania materiału na płytę. Wszystko zależy od charakteru, klimatu danego utworu.

B: Choć w sumie najbardziej błyszczą one w ostatnim kawałku który ma dwóch ojców, prawda? Najpierw Kaamos, a potem Khorzon, ale to przejście klawiszowe pomiędzy pierwszą, a drugą częścią, jest wprost doskonałe.

K: Mało brakowało a „Aurora” miałaby jednego ojca. Brakowało w niej jednak tej kropki nad i. Riff który jest zwieńczeniem „Aurory” jak i całej „Stella Pandora” był w początkowym zamyśle osobnym utworem. Stał się jednak idealnym zakończeniem całej płyty.

B: Słuchając „Stelli…” zastanowiłem się, że nie planujecie wydać jakiegoś klimatycznego synthu aż, bo ma potencjał. Blood Incantation tak zrobiło na „Timewave Zero” i odzew był bardzo dobry.

K: Nie nazywamy się Blood Incantation, tylko Arkona. Jeśli coś takiego miałoby powstać, to na pewno nie jako cała płyta, ale raczej pojedynczy utwór. Od eksperymentów był Mussorgski. Arkona od zawsze miała i ma grać black metal.

B: „Lunaris” zawierała w sobie hymn, tak chętnie śpiewany przez publikę, czyli właśnie tytułowy kawałek. Na „Stelli…” do takiego, w mojej ocenie, urasta „Prometeus”, w którym Drac wykrzykuje „I STANĘ SIĘ OGNIEM!”. Przewidujecie, że to będzie jeden z koncertowych hitów?

K: Odbyło się już kilka koncertów na których zagraliśmy nową płytę w całości i mamy już swoje typy tj. numery które na pewno dalej będziemy grać na żywo. Wśród nich – co nie jest dla nas żadnym zaskoczeniem – znalazł się również Prometeus.

B: Dobrze też widzieć, że mimo odejścia od pogańskiej tematyki nadal pozostajecie w nienawiści do chrześcijańskiej zarazy. Pewnie rzeczy jednak nie powinny się zmieniać, prawda?

K: Dlaczego uważasz, że jest to odejście od pogańskiej tematyki? Wszystko co nie jest oparte na bzdurach z pustyni, uważane jest za pogańskie. To, że na pierwszy rzut oka nie wydaje się stricte związane z naszymi rodzimymi, słowiańskimi wierzeniami, nie znaczy, że nie jest pogańskie. Natomiast nasze nastawienie do chrześcijaństwa jest niezmienne do samego początku.

B: Co i rusz słyszy się o zamykaniu kolejnych seminariów i wielkich brakach w kadrach klechów, co jest przeplatane wieściami o kolejnych seksualnych skandalach. Sądzicie, że jesteśmy na dobrej drodze do całkowitego rozłamu państwa od kościoła?

K: Zanim zrzucimy z siebie karb klechów, to minie jeszcze, co najmniej jedno pokolenie. Do rozłamu jeszcze daleko, przynajmniej ja tak uważam. Jedyne, co napawa mnie nadzieją, to fakt, że społeczeństwo dostrzega coraz więcej w tym aspekcie.

B: Pochwalam sięgnięcie po ilustrację Maćka Kamudy na okładkę płyty, choć przyznam, że przez chwilę, znając Wasze pagan black korzenie, sądziłem, że to starosłowiańska bogini śmierci i zimy, Mora.

K: Maciej stał się nadwornym grafikiem Debemur Morti, dlatego też postanowiliśmy sięgnąć po grafikę jego autorstwa. Nie, jest to Pandora w całej swej okazałości. Jeśli przejdziesz przez nasze teksty, to zauważysz, że nadrzędną ideą całej płyty jest to, że żyjemy pod „gwiazdą Pandory”. Cała nasza historia i jestestwo jest naznaczone cierpieniem i bólem, który zesłała na nas pandora. Czy przy tym wszystkim nie są one z sobą tak bardzo podobne?

B: Przez te wszystkie lata przewinęło się trochę ludzi przez Arkonę i to nie byle jakich, bo wspomnę choćby Armagoga, Namtara, Triumphatora, czy Conquerora. Uważasz się za trudnego we współpracy Khorzon, że były takie rotacje, czy raczej to efekt zawirowań życiowych?

K: Ja jestem po prostu wymagający:) Roszady w składzie spowodowane były najprzeróżniejszymi przyczynami. Szkoda czasu na roztrząsanie tego tematu.

B: Łokej. No i nie sposób wspomnieć o podziemnym Midasie, jakim jest Necrosodom i jego udziale w „Lunaris”. Przewidujecie jeszcze jakąś współpracę, czy raczej różnice w wizji muzyki na to nie pozwalają?

K: Wokale Marka są niesamowite i są ogromną wartością dodaną do całego „Lunaris”. To był moment gdzie szukaliśmy nowego stałego wokalisty, a jednocześnie był już prawie gotowy materiał na Lunaris. Zadzwoniłem do Marka z pytaniem, czy pomoże w charakterze sesyjnego wokalisty na tej płycie. I tak to wyglądało. Było to z założenia jednorazowy epizod.

B: Przy okazji, jak Wam się widzi nowe Deus Mortem, które już samym singlem wsadziło necrokija w mrowisko?

K: Muzyka bardzo ewoluowała w stosunku do poprzednich materiałów. Nie będę oceniał muzyki bo przesłuchałem cała płytę tylko raz, a to za mało aby wyrobić sobie zdanie.

B: Prawda, sam potrzebowałem kilku odsłuchów, by przetrawić zawartość „Thanatosa”. Obecny skład wydaje się stabilny. Drac i Zaala od 8 lat w zespole, a od dwóch lat Kaamos.

K: Skład jest tak długo stabilny jak reszta zespołu tego chce. Kaamos jest w zespole od 4 lat.

B: Aj, jebłem się, masz rację. Nadal macie problemy, bądź czujecie się wyklęci przez opcje lewoskrętne na scenie? Pamiętam, że przy okazji premiery „Lunaris” wspominałeś, Khorzon, o tym, że we Francji jakiś zjeb spod znaku trzech pałek wywarł nacisk na klub że „nazi” i odwołano koncert.

K: Szkoda strzępić ryj na te tematy, bo takie akcje zdarzają bardzo często różnym zespołom którym dokleja się taką, a nie inną gębę. Arkona nigdy nie była zespołem politycznym, nigdy nie poruszała żadnych politycznych tematów w tekstach. Ja generalnie mam wyjebane na wszelkie skrajne postawy. Nie toleruje ani nazioli ani lewactwa spod znaku antify. No ale czy jest sens dyskutować z debilami, którzy coś sobie ubzdurali i wmawiają ci, że jesteś tym kim nie jesteś.

B: No właśnie Arkona miała w swoim składzie tzw. „wątpliwy element”, co dziś nadal niektórzy lubią wyciągać zespołom próbując robić im syf (vide odwołanie koncertu Deus Mortem w Szczecinie kiedyś). Według Was zespół MUSI przeprosić obecnie za to, że kiedyś coś tam zrobił złego i ukorzyć się, jak domagają się tego niektórzy? Choć nadal nie ma gwarancji, czy to wystarczy.

K: To jest jakaś dziecinada, że ludzie zajmują się takimi pierdołami kto, kiedy i co robił w zespole. Poza tym wybiórczość w tym temacie nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Ten musi się tłumaczyć, tamten nie musi. Najważniejsze, że nie mamy za co przepraszać. A jak ktoś ma z tym problem, to już jego sprawa.

B: Jak już jesteśmy przy tym wesołym temacie, to opowiedzcie, jak to ładnie się grało na koncercie w Finlandii, że aż Mikko Aspa cmokał, a i typ z Goatmoon też harcował pięknie?

K: Koncert jak każdy inny, z tą różnicą, że w Finlandii było -20 stopni w czasie kiedy w Polsce było +17, a te pojeby uważały, że jest ciepło w opór bo normalnie jest -40, więc chodzili bez koszulek. Z tego co wiem na samym koncercie było też 2/3 składu Beherit, ludzie z Azazel czy Archgoat i jeszcze kilka person fińskiej sceny.

B: No i coś, co całkowicie Was już pogrzebie dla pewnych osób i środowisk, czyli zaproszenie na Steelfest. Osobiście w chuj gratuluję oraz cieszę się, że tamtejsza scena docenia polskie hordy, bo gościło tam już choćby Infernal War. To oni odezwali się pierwsi do Was, czy Wy szukaliście dojścia?

K: Zasadniczo nie pchamy się tam gdzie nas nie chcą i nie odzywamy się do organizatorów pierwsi. To Steelfest się do nas odezwało i było to pokłosiem zagranego koncertu. Poza tym kilka lat temu już tam graliśmy, więc nie wiem z czego tu robić halo.

B: Ej, jak na „Stelli…” była taka obfitość klawiszy, to gdyby odezwał się do Was Jaakko Lähde z Goatmoon celem uknucia splita, to byście się zgodzili?

K: Preferuję inne zespoły. Poza tym nie planujemy już żadnych splitów.

B: Przy okazji radykalizmu, to jakiś czas temu po necie hulały ulotki Southern Resistance, które swoją postawą próbowało reaktywować Temple of Fullmoon. Sądzicie, że tego typu „black metal commando” miałoby dziś rację bytu, wraz z takim radykalizmem?

K: Przecież tu nawet nie ma czego porównywać. Na jakiejkolwiek płaszczyźnie.

B: A! Zapomniałbym, a lubię zadawać to pytanie. Kaamos odpowiadać nie musi, bo jego zdanie znam, ale Twoje, Khorzon, chętnie poznam, jako weterana podziemia: czym według Ciebie jest black metal?

K: Black metal, to gatunek muzyczny. Tyle w temacie.

B: Przed Wami też kolejna, rozpasana trasa po Polsce, ale bywacie często na koncertach poza granicami naszego kraju! Jak Was odbiera tam publika? Faktycznie znają, cenią i śpiewają pod sceną kawałki, czy raczej jesteście traktowani, jako po prostu solidnie grający hordes?

K: Nie szarżowałbym tu z tak mocnymi określeniami. Zwłaszcza, że mówimy o kilku weekendowych strzałach a nie kilku tygodniach lub miesiącach intensywnego koncertowania. Bywały okresy, że dużo częściej graliśmy poza granicami kraju niż u nas. Mamy dosyć mocną i oddaną publikę, szczególnie w Niemczech. Ale polski black metal jest ogólnie szanowany poza naszymi granicami.

B: I ostatnie słowo należy do Was!

K: Dzięki.

P.S. Fotki podebrane z profilu FB Arkony, jak i z materiału promocyjnego, który otrzymałem.

Bart
649 tekstów

Przemądrzały, gruby chuj. Miłośnik żarcia, alkoholu i gór, któremu wydaje się, że umie pisać.

Skomentuj