Wydawca: Daemon Worship Productions
W Islandii nie ma wielu kapel, ale te które są jakoś tam wybijają się w większości ponad przeciętność (a przynajmniej te, których muzyka jest mi znana).
Sama nazwa Wormlust nie wiedzieć dlaczego kojarzyła mi się bardziej z grindem niż black metalem, ale jak wiadomo – bywa, że pozory mylą. Na „The Feral Wisdom” znajdziemy jedynie cztery utwory, ale sam album trwa niemal czterdzieści minut – jest więc miejsce dla różnorakich eksperymentów, a tych akurat jedyny członek zespołu się nie boi. Mamy więc tutaj czarną sztukę mocno podbudowaną psychodelią – kusi mnie, żeby porównać ich do Orannsi Pazuzu, ale jednak podobieństwa między tymi dwiema grupami są znikome. Zdecydowanie bardziej pasuje mi tutaj porównanie do Blut Aus Nord (głównie) czy Deathspell Omega – te wszystkie dziwne jazdy, kosmiczne przejścia, zawieszone pomiędzy klasycznym black metalowym riffowaniem właśnie z Francuzami mi się kojarzą. Na przykład trzeci kawałek kończy się dość długo właśnie takimi różnymi atmosferyczno – eksperymentalnymi motywami, a czwarty zaczyna się podobnie, słuchacz ma więc wrażenie, jakby przewijał się mu jeden chory film… Naturalnie mamy tutaj również klasyczny black metal, choć i on swoją konstrukcją zbliżony do sceny francuskiej – co nie jest jednak żadnym zarzutem. To jest naprawdę dobra muzyka, zrobiona z wyczuciem i co paradoksalne – tę ich oryginalność dość łatwo porównać z innymi oryginalnymi kapelami, hehe…
Pomimo tego, a może nawet dzięki temu, Wormlust mogę śmiało polecić osobom, które chcą black metalu dziwnego, zmuszającego do przystanięcia nad dźwiękami. Bardzo dobry album.
Ocena: 8/10
Tracklist:
1. | Sex augu, tólf stjörnur | ||
2. | Djöflasýra | ||
3. | Á altari meistarans | ||
4. | Iður úti |