Skip to main content

Chłopaki z Vitur (a przede wszystkim chyba Mat, aczkolwiek nie jestem pewien, czy to on odpowiada za całość wywiadu) wyjątkowo rozmowne nie są, ale kładę to na karb wrodzonej skromności zapewne. No ale ich debiutancki album przewałkowałem całkiem dokładnie i pomyślałem sobie (a i namowa Wydawcy nie była tu bez znaczenia), że może dać im szansę na przedstawienie się na łamach Chaos Vault. Tak więc poniżej możecie przeczytać zapis niedługiego wywiadu, jaki przeprowadziłem z tymi stołecznymi death metalowcami.

Oracle: Hailz! Debiut ukazał się całkiem niedawno. Zakładam, że pierwszy duży album to zawsze spore przeżycie dla zespołu, jak więc czujecie się z faktem, że macie to już za sobą?

Vitur: Hej! Tak, jest to zdecydowanie spore przeżycie, czujemy się z tym dobrze, tym bardziej, że otrzymujemy bardzo pozytywne opinie z wielu stron. Długo oczekiwaliśmy na pokazanie tego co nagraliśmy i w końcu się udało.

O.: Nie wiem, może mi się wydaje, ale póki co jeszcze nie mieliście wielu okazji, żeby opowiedzieć o sobie. No to przedstawcie może proszę krótką, acz zapewne intensywną historię tworu o nazwie Vitur…

V.: Powstaliśmy pod koniec 2020 roku, sama końcówka listopada. Od tamtego momentu wiele się wydarzyło, przede wszystkim przewinęło się przez skład sporo ludzi, jednak ja (Mat) i Kamil jesteśmy w zespole od samego początku i w dużej mierze kierujemy wszystkim co się tutaj dzieje. Chcieliśmy stworzyć pokręcony i techniczny death metal, inspirując się wieloma zespołami, jednak z zaznaczeniem własnego “ja”.

O.: Skąd decyzja, że będziecie napierdalać połamany i skomplikowany technicznie death metal? Nie lepiej było zacząć od czegoś mniej wymagającego? Klonów Hellhammer czy Bathory sporo, a nikt za złe niczego im nie ma…

V.: Nie mamy nic przeciwko zespołom, które decydują się grać mniej skomplikowaną muzykę. Takiej również słuchamy i szanujemy, aczkolwiek nas kręci przede wszystkim właśnie to komplikowanie. Zespołów, które powielają wspomniane przez Ciebie zespoły i tak jest już bardzo dużo i oczywiście nie są złe, jednakże nie chcielibyśmy utonąć w tym morzu.

O.: Jak odnajdujecie się na dzisiejszej scenie death metalowej? Można być młodym zespołem, bez koneksji (czytaj: nie jesteście side – projectem muzyka z „kasowego” zespołu) a mimo to zdobyć jakieś uznanie, podpisać papier z fajnym labelem i tak dalej – to pokazujecie jako Vitur. Ale czy tak w rzeczywistości wygląda Wasze podejście do miejsca, które obecnie zajmujecie?

V.: Tak, nie mieliśmy wcześniej żadnych koneksji. Myślę, że to do czego doszliśmy wynika przede wszystkim z konsekwencji w działaniu i nie poddawaniu się w trudnych chwilach. Wiemy co chcemy robić i do czego dążymy. Wierzymy, że muzyka, którą tworzymy jest dobra i bez tego niekoniecznie istniałby sens w robieniu tego. Szanujemy to w którym miejscu jesteśmy i osoby, z którymi współpracujemy.

O.: Dawno, daaaawno temu polska szkoła death metalu stała właśnie mocno technicznym graniem – albo przynajmniej tak wmawiał nam „Thrash’em All”. Ale myślę sobie, że nieźle odnaleźlibyście się właśnie w pierwszej dekadzie nowego wieku, gdyż słyszę że jesteście mocno inspirowani płytami właśnie z tego okresu… Zgodzisz się ze mną?

V.: Bardzo możliwe, że masz dużo racji. Zespoły takie jak Origin, Nile, Necrophagist miały na pewno spory wpływ na styl w jakim piszemy utwory. Natomiast nie odwracamy się też od wcześniejszych lat i płyt m.in Morbid Angel, Death, Gorguts, Pestilence, Cynic, Cryptopsy, itp. Nasze inspiracje są bardzo rozległe.

O.: OK, wpisując w gugla „transcending self” dostajemy masę guwno-poradników pseudopsychologicznych. I w tym miejscu rodzą mi się dwa pytania: czy kiedykolwiek korzystaliście z tiktokowych szarlatanów (tak, mam nastawienie mega negatywne), typów którzy sprawią, że w miesiąc zostaniecie się milionerami jeśli tylko „sami pokonacie swoje słabości”?

V.: Pomimo młodego wieku większości zespołu, nie przesiadujemy na TikToku i i tym podobnych rzeczach. Poradników też nie czytamy. Jeśli chce się osiągnąć cokolwiek, trzeba być po prostu konsekwentnym i wierzyć w to co się robi. To jedyna poprawna odpowiedź.

O.: Widzicie siebie jako część większej całości, trybika – zarówno jeśli chodzi o społeczeństwo jak i scenę muzyczną, szczególnie skupioną na szeroko pojętym death metalu czy raczej outsiderów? A może to wszystko przychodzi po prostu z kolejnymi płytami, koncertami i tak dalej?

V.: Myślę, że to wszystko przychodzi z płytami i koncertami. Jako ludzie jesteśmy raczej outsiderami, każdy z nas trzyma się w pewien sposób z boku.

O.: Czy Waszym zdaniem death metal ma jeszcze szansę rozwoju? No i czy według Was Vitur wprowadza jakiś nowy element do tego gatunku?

V.: Oczywiście, że tak. Death metal wielokrotnie się rozwijał. Co jakiś czas pojawia się kapela, która wprowadza pewne nowe elementy. Jest to gatunek, w którym możemy znaleźć wszystko, dlatego też go uwielbiamy.

O.: Jak współpracuje się z Deformeathing Productions? Trzymając w dłoniach wydawnictwa tego labelu zawsze jestem pod wrażeniem olbrzymiego profesjonalizmu, czy w relacjach zespół – wydawca u Wojtka jest podobnie?

V.: Tak, o Wojtku można mówić tylko same pozytywy. Jest to człowiek konkretny i bardzo pracowity. Współpraca jest bardzo dobra i jesteśmy zadowoleni.

O.: Teksty na „Transcending the Self” nie są łatwe, do tego pisane są dość zaawansowaną angielszczyzną, więc zostawiają bardzo dużo pola do samodzielnej interpretacji. Jednakże można z nich wyczytać ogólnie brak pozytywnych myśli czy widoków na przyszłość, zgodzisz się ze mną?

V.: Zważywszy na fakt, że lirycznie płyta kończy się na wiecznej nicości, trudno się nie zgodzić. Lubimy powieści Lovecrafta i staraliśmy się nadać tej płycie klimat tajemniczości i mroku, który jest zawarty w jego dziełach. Teksty jednak nie odnoszą się do żadnej z jego historii. Opowiadają przede wszystkim o drodze do psychicznego upadku człowieka i wielu dziwnych stanach, przez które musi przejść.

O.: Może i jest to pytanie z serii naiwnych, ale: jak wyobrażacie sobie rozwój (by nie używać słowa „kariera” bo kojarzy się brzydko) takiej grypy jak Vitur?

V.: Będziemy dalej robić swoje i robić to konsekwentnie. Przede wszystkim chcemy tworzyć dobrą i pokręconą muzykę, a co będzie, pokaże nam czas.

O.: OK, pierwszy krok już za Wami. Co możesz powiedzieć o przyszłości Vitur – tej najbliższej jak i w dalszej perspektywie?

V.: Najbliższa przyszłość to przede wszystkim koncerty i tworzenie nowego materiału. Ta dalsza, myślę, że wygląda podobnie. Nagrywanie płyt i koncertowanie.

O.: To już prawie końcówka roku, pokusicie się o jakieś podsumowanie 2024 jeśli chodzi o wydawnictwa muzyczne? Jakie zmiotły Was z planszy, jakie rozczarowały, a o jakich z góry wiedzieliście, że nie warto sobie zaprzątać nimi głowy?

V.: Mi (Mat) w tym roku najbardziej zaimponowały płyty przede wszystkim Aborted i Nile. Chyba najczęściej słuchane przeze mnie płyty. Następnie niedawno wydane Defeated Sanity, Wormed, Hour of Penance, Hideous Divinity i Vitriol. W tym roku wyszło naprawde bardzo dużo fajnych płyt.

O.: OK, pięknie dziękuję za wywiad, na koniec jeszcze tylko prośba – czego słuchaliście odpowiadając na te pytania?

V.: Szczerze mówiąc tak się złożyło, że niczego.

vitur

https://www.facebook.com/viturofficial

Oracle
17835 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.