Skip to main content

Wydawca: Century Media Records

Czyżby do łask powracały koncertówki czy po prostu zagrać na Roadburn i nie wydać z tego materiału to rzecz niepodobna?

Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem. Póki będziemy dostawać tak dobre płyty jak ta, to mnie to szczerze pierdoli z góry na dół. Triptykon z zeszłorocznego koncertu wypuścił album live i powiem Wam – żałuję, że mnie nie było. Dla innych takich jak ja. Triptykon na wspomnianym show przedstawił trzy kompozycje, dwie znane oraz jedną premierową. Znane to „Rex Irae” oraz „Winter”. Premierową jest natomiast półgodzinna środkowa część ich występu zatytułowana „Grave Eternal”. Słuchając go zapominam, że całość zarejestrowano podczas koncertu – oznaki, że publika żyje słychać jedynie pomiędzy utworami, a i to sporadyczne. Wszyscy słuchają w skupieniu tego co dzieje się na scenie. A tam musiało być totalnie. Potężny, symfoniczny utwór z bogactwem środków. Przede wszystkim mamy tutaj ciężar i majestat tak charakterystyczny dla tego zespołu. Dzwony, rogi, smyczki, kotły… Ale chwilami jest z kolei bardzo wyciszony, niemal ascetyczny, co jest świetnym kontrapunktem. Robi to naprawdę imponujące wrażenie i potwierdza tylko, że Triptykon podniósł swoją muzykę do rangi prawdziwej sztuki. Pozostałe dwa kawałki są doskonale znane, a w symfonicznej oprawie zyskują tylko na rozmachu.

Dla mnie „Requiem (Live at Roadburn)” to świetny album i chyba jednak coś więcej niż typowy album koncertowy. Zdecydowanie wart polecenia.

Ocena: 9/10

Tracklist:

1. Rex Irae
2. Grave Eternal
3. Winter
Oracle
17415 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj