Wydawca: Massacre Records
Co daje połączenie wizji muzycznych członków takich zespołów jak Grave, Torture Division, Coldworker i Axenstar? The Project Hate MCMXCIX. Właśnie objawił się nam ten super star band po raz 7. Z odmienionym logo i ponad godzinną dawką muzyki.
Śledzę sobie ten muzyczny projekt parę lat, słucham ich kolejnych płyt i powiem szczerze, ciężko mi wyrazić jakieś konkretnie brzmiące zdanie na jego temat. Niby z jednej strony wszystko jest ok. Muzycy, którzy gwarantują wysoki poziom techniczny i kompozycyjny krążka. Ilość gwiazd zaproszonych do udziału przy nagraniu tego albumu, również podniesie procentową liczbę jego sprzedaży. Oczywiście należy wspomnieć o Swano, który zajął się produkcją „The Lustrate Process”. Jednym zdaniem: wszystko gra i śpiewa jak należy. I ta płyta po prostu musi się podobać. Cytując jednak klasyka telewizji lat dziewięćdziesiątych- Bogusława Wołoszańskiego: „ale czy aby na pewno?”. Muzycznie nie mam właściwie nic do zarzucenia. Brakuje mi tu jednak energii i krótszych, bardziej prostych utworów. Nad całością unosi się duch mojej ulubionej płyty Dana Swano czyli „Purgatory Afterglow”. Tam jednak było czuć ten feeling i radość grania. Tutaj niestety radość tworzenia, zastąpiona została miarowym i średnio szybkim odgrywaniem nut, zapisanych w pięknym zeszycie z pentagramem na okładce. Mam tak, że z każdej płyty zapamiętuję jeden utwór, który staje się dla mnie takim wyznacznikiem, opisem tego krążka. Tu problem polega na zbyt bogatym spektrum dźwięków i pomysłów. Każdy z tych utworów jest sam w sobie muzycznym arcydziełem, mam jednak nieodparte wrażenie, że podczas koncertów w najlepszym przypadku fani będą ziewać. W najgorszym, pójdą na jakąś thrashową zabawę z alkoholem. I taki jest chyba problem z tą płytą. Zaistnieje ona tylko dla muzycznych „elit”, które nad dobrą zabawę, przedkładają masturbację dźwiękiem.
Ciężko mi, jak widać, wystawić jedną ocenę w przypadku najnowszego dzieła The Project Hate MCMXCIX. Nie da się uciec przed konkluzją ogólnie znaną i przyjętą, że same nazwiska nie grają. Tu bym jednak ją trochę podmienił. Same nazwiska grać i może grają, ale dobrej zabawy nie są w stanie nam zapewnić.
Ocena: 6/10
Tracklist:
01. | Descend Into The Pits Of Eternal Possession | ||
02. | You Come To Me Through Hell | ||
03. | See The Filth Become Flames In This Furnace | ||
04. | Our Wrath Will Rain Down From The Sky | ||
05. | The Locust Principles | ||
06. | Arise To His World Of Infamy | ||
07. | The Burial Of Gods |