Wydawca: Wolfmond Production & Black Death Production
Jak tak dalej pójdzie, to rok 2020 będzie chyba najbardziej płodnym okresem, jeśli chodzi o wydawnictwa i debiuty. Otóż w naszym grajdole zadebiutowała kolejny one man band Temple of Decay wraz z epką „Last Manifestation of Life”.
Czym jest ta „Ostatnia manifestacja życia”? Pędzącym na wskroś black metalowym wkurwem kasującym wszystko, co stanie na drodze. W promo można wyczytać, że jest to must have dla maniaków Infernal War oraz Voidhanger. I trudno się tutaj nie zgodzić, bo wpływ zwłaszcza tego pierwszego jest tutaj wyczuwalny od samiutkiego początku do końca. Od riffów po perkę. Tylko wokal jakiś trochę inny ;). Ep-ka składa się z pięciu numerów. Dwa zostały nagrane w naszym ojczystym języku i to one pokazują prawdziwy pazur i stanowią kwintesencję tej płytki. Nie dość, że posiadają swojski klimacik. To jeszcze o wiele przyjemniej wsłuchuje się w te wojenne pogorzelisko. Nie obraziłbym się, jeśli następny materiał będzie w całości po polsku. Serio.
Jak na debiut nie jest źle, w końcu jak rżnąć to od najlepszych hehe. Może za jakiś czas wyjdzie z tego coś naprawdę potężnego.
Ocena: 6/10
Tracklista:
1. Last Manifestation of Life
2. In the Name of Spear and Thorn
3. W blasku martwych dusz
4. Enlightenment in Pain
5. Ku końcowi…..