Wydawca: Time To Kill Records
Nie mam pojęcia, dlaczego ten zespół nazywa się tak jak się nazywa i co z tym wszystkim wspólnego mają ślimaki – bo zespół bynajmniej nie gra wolno. A wręcz przeciwnie, napierdala.
Napierdalającym zespołem dziś jest Slug Gore – młodzi włoscy grindowcy. Chłopaki mają po dwadzieścia kilka lat i zamiast korzystać z życia to zajmują się graniem grindcore’a. Pasuje mi to w sumie, bowiem wysmażyli całkiem niezły album „They Slime! They Ooze! They Kill!!!”. Patrząc na okładkę czujecie, że to nie będzie coś nad wyraz poważnego – i tak też nie jest. Kolesie jarają się starymi horrorami, grami komputerowymi no i przede wszystkim olbrzymimi ślimakami.
Natomiast keśli chodzi o muzykę to zapewne jarają się brutalnym slam death metalem, grindem ale i hard corem – to wszystko słychać na ich debiucie. Przede wszystkim grindują – same numery są dość krótkie, po dwie minutki maksymalnie, ale dobrze się ich słucha. Ten materiał jest bardzo energetyczny i bezpośredni – niczym lepa na ryj, którą możecie wyłapać w moshu. Od początku do końca łeb się buja na wysokich obrotach, czasem jedynie mamy przerwę gdy wjedzie jakiś sampel z filmu. Ale poza tym praktycznie od początku do końca dostajemy bardzo dobre grindowe nakurwianie. A ponoć Włosi tacy nieśpieszni…
Sprawia mi przyjemność takie granie – proste, szczere, bez zbędnego filozofowania. Po prostu odkręcamy potencjometry i napierdalamy. Slug Gore ma moje wotum zaufania i spokojnie mogę Wam polecić ten krążek. Nie ma chuja, żebyście się przy nim nie bujnęli, o ile jesteście oczywiście entuzjastami grindowej jazdy.