Skip to main content

Uderzył oto i Robin z nowym numerem swojego „Apocalyptic Rites’ Zine”. Długo to nie trwało, od ostatniego razu, z czego dodatkowo wynika, że pojętny to jegomość, bo różnica pomiędzy numerem pierwszym a drugim spora. In plus, uściślijmy.

A więc, sama okładka numeru drugiego wyparna, ponownie pomocą służył tu Leszek z Holy Death, który wykonał świetną robotę. Jakby każdy kolejny numer miał jego rysunek na okładce, nie narzekałbym, a i fajna tradycja by powstała. A co w środku? Piekło, hehe. Podoba mi się dobór kapel w numerze drugim, bo same porządne hordy tu występują, a i gadają dość obszernie. Da się to wsio wymienić, więc jadymy. Rzeszowski Cerebrum i pijackie historyjki Gumy, Infernal Death – ujdzie, choć mogłoby być szerzej, bardzo dobry wywiad ze Sturmgewehr 666 (ja chcę kurwa do Tajlandii!!! Hehe), raczej średni interview z brazylijskim Vomepotro, Thanathorn (analogicznie jak z Infernal Death), niezła odpyta Heretique i ciekawa pogawędka z Robertem z Psycho Records. Trochę rozczarował mnie wywiad z Throneum, bo Tomasz, jako maniak podziemia na pewno ma wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia, których tutaj brakło. I mała dygresja – nie rozumiem jego podejścia „nie udzielam z zasady wywiadów webzinom”… – potem chodzi stereotyp, że webziny to undergroundu nie promują i tak dalej, no a jak mają promować, skoro wartościowe persony z podziemia zlewają, nas biednych Web-edytorów. Z czym sam spotkałem się nie raz niestety osobiście, chlip… Okej, nie mażemy się, jedziemy dalej, bo Robin wziął na warsztat jeszcze Bloodthirst (spoko odpytka), Warfist (to są odpowiedzi, szacuneczek!), Nammoth (rację ma Robin, trochę więcej dystansu – jak kilka osób mówi, że zespół brzmi jak kapela taka i taka , to coś musi być na rzeczy, hehe) i Exhalation, którzy również mogli się wysilić, lub chociaż kilka „kurew” w wywiad wepchnąć, zawsze to zwiększa objętość, hehe.

Dobra, wiadomo że redaktor nie ma wpływu na objętość wypowiedzi odpytywanych, no chyba że powpiernicza dopiski, co ja osobiście lubię wielce, a i Robin od nich nie stroni – do tego część jest naprawdę trafna. Redaktor odpowiada zaś za wygląd ziniacza i tu „Apocalyptic Rites’ Zine” numero duo popełniło wielki postęp – jest o wiele bardziej przejrzyście niż w debiucie, jakoś to tak składniej wygląda. Gdzieniegdzie powlepiane flyery czy inne reklamy zapobiegają wizualnej monotonii, zresztą zdjęcia też są dobrze wpasowane. Została jeszcze sprawa recenzji muzycznych i „konkurencji” czyli innych siniaczy. I tu jest okej – jasno i na temat, choć jak na mój gust mogłyby być trochę dłuższe niż pięć – sześć zdań. Ogólnie jednak jest git.

Narzeka Robin na niskie zainteresowanie jedynką, ale powiem tak – normalne to, bo jak widzę, na koncertach łepków kalkulujących 1 zine = 2 piwa, to ja się temu absolutnie nie dziwię, bo półdebili u nas dostatek, zaś młodzież tylko po to uczą teraz czytać, żeby mogły sprawdzić co leci w telewizji. Więc po staropolsku – chuj im w zęby, ich strata, hehe. A mnie to nie pozostaje mi nic innego, niż czekać na trzecią odsłonę „Apocalyptic Rites’ Zine”, bo zine to z przyszłością jest. Tyle ode mnie.

Ocena: 8/10

Kontakt: P.O. Box 55; 05 – 119 Legionowo 5; lub apocalyptic_rites_zine@wp.pl

Oracle
16847 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj