Wydawca: Eternal Death Records
To pierwszy materiał jaki black metalowy one man band Skála nagrała i wziąłem go w zasadzie trochę w ciemno. I już Wam na wstępie powiem, że nie jestem nim rozczarowany. Przeciwnie wręcz.
Dlaczego zdecydowałem się na recenzję tej płyty? Nie wiem, chyba ze względu na okładkę. Urzekł mnie bijący z front coveru „The Secrecy” spokój – no po prostu skoszone pole uprawne. Przyznam się też, że obawiałem się tu jakiejś cepelii i chłopa biegającego w ludowym stroju, podskakującym do przaśnych melodii. Na szczęście nie – muzyka Skála faktycznie jest odrobinę melodyjna, ale w granicach dobrego smaku przede wszystkim. Czterdzieści minut muzyki, jakie tu słyszymy możemy spokojnie opisać jako pogański black metal z odrobiną atmosferycznych, lekko melancholijnych inklinacji. Utwory z debiutanckiej płyty Skala wpadają w ucho i zapadają w pamięć – przyznam się Wam, że z przyjemnością wracałem do odsłuchu tego albumu. Na plus również liczę to, że folkowe wpływy użyte są tu naprawdę z rozwagą – Skála opiera się na w pełni metalowym instrumentarium, a wspomniany folk opiera się głównie na użytych tutaj melodiach. O ile się nie mylę, twórca tego zespołu pochodzi zza naszej południowej granicy i może to mimowolne skojarzenie, ale słyszę w muzyce tego zespołu wpływy choćby takiego Smetany. Oczywiście ten patent wykorzystało już choćby Cult of Fire (moim zdaniem bardzo dobrze zresztą), natomiast Skála nie robi tego aż tak dosłownie. Pewną aurę jednak czuć, jakąś taką tęsknotę do czeskiej ziemi (Chris Danecek jest bodajże potomkiem emigrantów z Czech właśnie). Przez to ma się poczucie, że muzyka z „The Secrecy” wypada autentycznie. W każdym razie słucha się jej z przyjemnością.
Więc pomimo że ten zespół jest absolutnie nikomu nieznany, jeśli gdzieś przewinie się Wam nazwa Skála, polecam zapoznać się z tym debiutem. Warto.
Ocena: 8/10
