Wydawca: Under the Sign of Garazel
Z Nerconomiconem pewne są dwie rzeczy sprawy. Jedna to fakt, że zaistniał on w zbiorowej świadomości, dzięki Lovercraftowi. Druga to taka, że rangę kultu, wśród domorosłych i młodocianych adeptów sztuki tajemnej dostępnej dzięki internetowi, ma od czasu trylogii filmowej „Evil Dead”. Zdaje się też być doskonałe nośnym tematem dla m zespołów parających się ciężką odmianą muzyki.
To jednak, że się takowym wydaje, nie oznacza, że będzie prosto, łatwo i przyjemnie. Bo całkiem widowiskowo można – wybaczcie puryści językowi – się na nim wypierdolić. Grecki Nordor, bytujący sobie gdzieś tam w Tartarze, jest tego doskonałym przykładem. Ich pierwszy długograj nie stanie się raczej nową biblią wszelkiej maści mrocznych okultystów. O ile death metal który sobie grają jest na bardzo przyzwoitym poziomie, to wstawki którymi nas ochoczo raczą to jest jakaś kpina. Gdyby je wyciął powstała by z tego całkiem zgrzebna death metalowa łupanka w starym dobrym stylu. A tak mamy do czynienia z próbami stworzenia klimatu mroku, zasępienia i szaleństwa, które to towarzyszyć miały domniemanemu autorowi fikcyjnej księgi. Jako, że budżet pewnie nie pozwolił na zbytnie szaleństwa, wyszły z tego radosne plumkanie, które wzbudza moje politowanie i szyderczy uśmiech na pooranej zmarszczkami twarzy. Owszem, nie trzeba mieć 6 cyfrowych sum na koncie, żeby stworzyć coś z klimatem. Trzeba mieć jeszcze pomysł, a tego tu po prostu zabrakło. Mam takie wrażenie, że Grecy swoje pokłady weny zmieścili w death metalowej części płyty, że tak sobie pozwolę ją zdualizować. Bo tak jak wspominałem jest zacna. Reszta trąci dla mnie kiczem rodem z cepelii. Trzeba było posiedzieć jeszcze w tym Tartarze, obok Syzyfa, Iksiona, czy Tytiosa i zastanowić się, czy warto w taki sposób zadebiutować na scenie.
U Lovecrafta pojawiał się motyw artystów, którzy dziełami swojej chorej wyobraźni, co rusz budzili sługi zła. Nordor niestety jedyne co obudził, to moją bardziej wredną stronę osobowości. Niby efekt podobny, ale rozmachu i zniszczenia brak. I tego właśnie brakuje mi na tej płycie.
Ocena: 6/10 (tak mi wyszła średnia)
Tracklist:
01. | Absorption | ||
02. | The Invocation of the 4 Gates | ||
03. | Equalization of Powers | ||
04. | Walking on the Circumference of the Circle | ||
05. | The inevitable Unexpected | ||
06. | The Book of the Invocation | ||
07. | For the Love | ||
08. | Maskim Xul | ||
09. | Condemned to be Acquainted with | ||
10. | The Spirit of the Possession | ||
11. | For the Strength | ||
12. | The Exorcism of Ia Andu Eni | ||
13. | The God Neglect | ||
14. | Seven They Are | ||
15. | Affliction for Those Who Left Us Alone | ||
16. | Purification | ||
17. | Offering to the Uncurbers |