Skip to main content

Wydawca: High Roller Records

Nie tak dawno recenzowałem powrotną EPkę Szwajcarów z Messiah i wówczas nie spodziewałem się, że pełnowymiarowy krążek uderzy tak szybko. Czy to dobrze, czy to źle?

Byłem pełen obaw o to, jak ostatecznie wypadnie ich powrót z nowym krążkiem. No i jest – to znaczy będzie 11 września, ale że jestem ważnym psem karawaniarskim to mam go wcześniej. Jak większość zresztą, ale jestem też leniwy, stąd często recenzje już po premierze, hehe. Dobra, koniec z pierdoleniem, skupmy się na „Fracmont”. Grupa zamieściła na nim pięćdziesiąt minut muzyki, które w skrócie można określić jako nawiązanie do ich przeszłości. Nie zrzynanie albo autoplagiatowanie, ale właśnie nawiązanie. Słychać tutaj wyraźne echa „Choir of Horrors” czy „Rotten Perrish” – głównie tych krążków. Na „Fracmont” znajdziemy głównie rednio szybkie utwory, przy tym dość ciężkie, z masywnymi riffami, czyli takie do jakich zostaliśmy przyzwyczajeni na początku lat dziewięćdziesiątych. Z drugiej strony są tutaj też takie kawałki jak „Throne of Diabolic Heretics”, „Singularity” czy „Urbi et Orbi”, nawiązujące bardziej do tego, jakim Messiah był pod koniec ósmej dekady. Z tą różnicą, że całość brzmi bardzo dobrze, tak jak powinna brzmieć taka płyta w XXI wieku. Może czasem przesadzają z długością utworów – na przykład numer tytułowy mógłby być krótszy. Ale to już kwestia gustu. Tekstowo wolty również nie ma – typy zasadniczo jechali po kurwie jaką jest kościół katolicki i tak też im zostało. Generalnie, jest to niezły krążek a ja nie czuję jakiegoś absmaku, że nagle stare dziady się obudziły i chciały nagrać płytę jak za dawnych lat, a wyszedł odgrzewany kotlet pod zloty dla wyłysiałych motocyklistów. „Fracmont” to solidny, niezły i mocny album, do tego spójny. Słychać, że muzycy mieli wizję tego, jak powinien wyglądać Messiah AD 2020 i zasadniczo podzielam ich podejście do tematu.

Uważam więc, że powrót Messiah jest udany. Nie jest to powrót rewelacyjny, takie zresztą zdarzają się dość rzadko. Jednak Ci, którzy zapamiętali ich z początku lat dziewięćdziesiątych powinni być zadowoleni z „Fracmont”.

Ocena: 7/10

Tracklist:

1. Sacrosanctus Primitivus
2. Fracmont
3. Mort al dente
4. Urbi et Orbi
5. Singularity
6. Children of Faith
7. Dein Wille geschehe
8. Miracle Far Beyond Disaster
9. My Flesh – Your Soul 
10. Throne of Diabolic Heretics
Oracle
17415 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj