To mój drugi wywiad z Medico Peste – choć raczej staram się nie odpytywać tych samych zespołów, są grupy dla których robię wyjątki. Medico Peste to jedna z nich. Nie mogło zresztą być inaczej po tak udanej płycie jak „ב: The Black Bile”. Zespół udowodnił nią, że są jedynymi z najlepszych w black metalu ogółem, a nie tylko w naszym piekiełku. I z uwagi właśnie na ten fakt stworzyłem kilka pytań, na które odpowiedzieli mi The Fall oraz Lazarus. Poniżej efekt.
Oracle: Hailz! Może na początek trochę dziwne pytanie, ale… „ב: The Black Bile” jest już dostępny, czego to dowodzi w Waszej opinii? Uporu, dążenia do celu, przeznaczenia, że tak czy inaczej płyta ukazałaby się?
tF: Dowodzi to głównie tego, że pewne procesy wymagają czasu.
O.: O ile się orientuję, wszyscy w Medico Peste jesteście silnymi twórczymi jednostkami – czy ten fakt przekłada się na to, że poszczególne materiały wychodzą w dość dużych odstępach czasu? Jak wiele potu i krwi zostaje przelanych zanim osiągniecie kompromis co do ostatecznej wizji Medico Peste?
tF: Sam nie wiem. Wydaje mi się, że jeśli się przyciśniesz to, płytę można napisać w dwa tygodnie, nagrać w weekend i zmiksować w drugi. No ale każdy człowiek ma swoje tempo i każdy materiał też. Ja zupełnie tego nie wiążę z tym, że mamy jakieś inne zajęcia czy muzyczne czy nie, jak chcesz coś nagrać, masz jasną wizję, to to nagrasz w mgnieniu oka. Szczerze mówiąc to przelaliśmy dość dużo krwi – na pewno więcej niż za poprzednimi razami, proces był długi i toporny. Całość zajęła nam chyba trochę ponad rok, nie pamiętam dokładnie, no ale robienie muzyki to nie wyścigi. Zdecydowanie lepiej nagrać jedną świetną płytę po dziesięciu latach pracy niż wypuszczać dziesięć mielizn rok w rok.
O.: W tym roku Medico Peste obchodzi dekadę istnienia. Czy patrząc z perspektywy czasu, zrealizowaliście wszystkie cele, zamierzenia, które przyświecały Wam te dziesięć lat temu? Jak często przez ten czas byliście u kresy cierpliwości i myśleliście „pierdolić to”?
L: Nie wiem czy ktokolwiek z nas zakładał jakiekolwiek cele, które mielibyśmy osiągnąć. Chcieliśmy robić muzę na dobrym poziomie, która byłaby wypadkową naszych gustów muzycznych. Zbyt osobiście traktuję ten zespół by nim pierdolnąć, ale każdy z nas nie raz miał dość na przestrzeni dziesięciu lat i przerwa w działalności jaką zrobiliśmy sobie między 2014 a 2016 rokiem była po części z tym związana.
tF: W tamtych czasach jakiekolwiek „jutro” bardzo mało nas obchodziło. A co do kresu wytrzymałości, nie chcesz wiedzieć ile razy całkowicie chciałem przestać grać muzykę i zająć się zamiast tego rysowaniem czy robieniem zdjęć. No ale jest coś takiego w graniu, że zawsze do tego wracam.
O.: W przysłowiowym międzyczasie szeregi Medico Peste opuścił Priest, a jego miejsce zajął za bębnami Desolator. Skąd ta zmiana?
L: Ten międzyczas miał miejsce w 2013 roku, więc historia to stara i taka jak wszystkie – niekompatybilne charaktery, różnice w wizji zespołu i zaangażowania w niego, nieumiejętność dojrzałego rozwiązywania problemów. Typowe problemy młodych zespołów.
O.: „ב: The Black Bile” jak na moje ucho różni się od Waszych poprzednich materiałów. Chyba faktycznie szyld „schizofreniczny black metal” rzeczywiście nie jest tu tylko fajnie brzmiącym sloganem, który ładnie pasuje na plecy t-shirtu, a po prostu oddaje zawartość muzyki. Czy ta zmiana była celowa czy raczej naturalna i niezauważalna w trakcie procesu tworzenia?
tF: Mi się bardziej wydaje, ze ten element zawsze był w muzyce, tylko z płyty na płytę coraz bardziej dochodzimy do sedna. Nie zmieniamy się, tylko rzeźbimy ten sam kawałek głazu coraz bardziej i bardziej, aż stopniowo przypomina to to, czym chcemy żeby było.
O.: W black metalu tematyka szaleństwa, schizofrenii, chorób umysłowych jest obecna niemal od samego zarania czy to przez faktyczne wydarzenia czy przez inspiracje. Dlaczego Was to fascynuje w takim stopniu, że zaczęliście posługiwać się wspomnianym przed chwilą hasłem?
L: Tak naprawdę hasło wyszło bardziej z inicjatywy Season of Mist, niż nas samych. Chcieli byśmy opisali w paru słowach zawartość tego krążka i ‘schizofreniczny black metal’ to opis, który od nas dostali. Nie przywiązuje większej wagi do tego, jak określany jest nasz styl, choć hasło to uważam za trafne, plus podkreśla fakt, że nie jesteśmy częścią nurtu rbm, do którego błędnie (choć nie bezpodstawnie) podpinano nas od samego początku. Fascynacja szaleństwem wynika z bogatej historii schizofrenii w mojej najbliższej rodzinie oraz unikalnych i wyjątkowo trudnych realiów, jakimi jest życie z tą chorobą, podobnie jak wychowanie w takich warunkach. Temat ten jest zbyt obszerny by go streścić w krótkim wywiadzie, więc dodam tylko, że motywy przewodnie tekstów Medico Peste, takie jak obłęd i nerwice eklezjogenne są zainspirowane właśnie tymi doświadczeniami.
tF: Nie ma dla mnie nic bardziej fascynującego (zarówno negatywnie jak i pozytywnie) niż stan, w którym twoje ciało znajduje się fizycznie w jakimś miejscu, a twój umysł – na kompletnie innej mapie. Sny, zaburzenia psychiczne i uniesienia religijne to tematy, które zawsze doszczętnie pochłaniały moją uwagę.
O.: Od dłuższego już czasu współpracujecie z Inside Flesh. Uważam, że to, iż Wasze drogi w którymś momencie się przecięły, to naprawdę znakomita sprawa. Ich jak i Wasze spojrzenie na sztukę, choć z różnych dziedzin wzajemnie się uzupełnia – ich obrazki doskonale pasują do Waszej muzyki, z tego co widziałem również w drugą stronę to też nieźle by pasowało. Skąd w ogóle pomysł na taką kooperację, od kogo wyszła inicjatywa?
tF: Wszystko zaczęło się od wspólnej znajomej, która pokazała mi kilka zdjęć. Każde z nich było niesamowite i kilka to były wręcz gotowe okładki na nasz materiał. Bardzo lubimy szukać elementów „naszej” estetyki tam, gdzie jest ona potencjalnie odległa i nieoczywista. I właśnie tak znaleźliśmy wspólną nić porozumienia.
O.: Planujecie jakieś dalsze działania wspólnie z Inside Flesh? Widzielibyście się na przykład jako członkowie performansu ich czy Suka Off?
L: Pomysł ciekawy, ale nie było takiego tematu i raczej zostaniemy przy dotychczasowej formie współpracy.
tF: Czas pokaże.
O.: Skoro przy koncertach jesteśmy, zrezygnowaliście z początkowego „image’u” Medico Peste. Dawny Silencer, a dzisiejszy Lazarus zrzucił brązowy habit, reszta zespołu też nie używa już masek ani corpse paintów. Skąd taka decyzja? Jak duży wpływ na nią ma fakt, że obecnie czarny kaptur to chyba ulubiony atrybut sceniczny większości zespołów black metalowych?
L: Po części powodem była chęć odwrócenia uwagi od nas i skupienia jej na wizualizacjach stworzonych przez Inside Flesh specjalnie na potrzeby naszych występów. Fakt, że co drugi zespół zakłada dziś czarną szmatę i kaptur też był nie bez znaczenia. Z resztą nie ukrywam, że byłem zmęczony tą sytuacją, bo gdy w 2010 przyszło mi do głowy by zakrywać pysk pod habitem i szmatą (w zamyśle celem izolacji od widowni i skupienia na muzyce) było to coś nowego na naszej scenie i coś co nas wyróżniało. Nie wiem czy reszta zespołu podziela moje zdanie, ale ‘stary’ image bardzo pasował do naszej muzyki i w moim przypadku spełniał swoje zadanie, dlatego nie wykluczam powrotu do niego w przyszłości.
O.: W kwietniu miała odbyć się trasa Medico Peste, Mord’A’Stigmata, Loathfinder, ale z wiadomych przyczyn została przełożona. Na razie na listopad, ale chuj wie czy się uda czy nie – nikt nie wie. Wyobrażacie sobie działalność sceny bez koncertów na dłuższą metę?
L: Trzymam kciuki by koncerty wróciły (nawet w ograniczonej formie) jak najszybciej, zanim ludzie przywykną do arcydaremnego rozwiązania, jakim bez dwóch zdań są livestreamy.
tF: Bez koncertów da się żyć, ale dobrze jeśli wrócą. Mogą jednak nie wrócić szybko w takiej formie, w jakiej je pamiętamy. Ja jak usłyszałem jak wygląda sytuacja z ograniczeniami koncertowymi od razu zacząłem myśleć, że pojawią sie jakieś nielegalne miejscówki, elektroniczne i akustyczne koncerty pochowane gdzieś po prywatnych domach, skłotach i piwnicach. Byłby w tym ciekawy posmak podziemia i nielegalu, ale dobrze i wygodnie będzie jeśli będziemy mogli grać tak jak zawsze graliśmy.
O.: Kontynuujecie posługiwanie się literami alfabetu hebrajskiego. „ב” zgodnie z wierzeniami żydowskimi była wybraną przez boga spośród innych, gdyż to od niej zaczyna się Tora. Jakie z kolei znaczenie ma w przypadku Medico Peste?
tF: Tak, zaczyna się od niej słowo בְּרֵאשִׁית, ale jest też tożsama z dwójką i jest bardzo ściśle powiązana z hieroglyfem oznaczającym dom. 2 i dom miały dla nas dużo większe znaczenie w kontekście albumu.
O.: Trafiliście pod skrzydła Season of Mist. Podejrzewam, że różnica w porównaniu do pracy z Malignant Voices czy World Terror Committee Productions jest wyraźna? No i towarzystwo też niezłe w nowej wytwórni…
tF: Tak, bardzo wyraźna. W przeciwieństwie do poprzednich labeli tutaj jak chcesz coś załatwić to kontaktujesz się nie z jedną, ale z kilkunastoma osoba, z których każda specjalizuje się w działaniu jakiejś gałęzi wytwórni. Bardziej przypomina to strukturę korporacji. Jest to dziwne, ciężko się nam w tym trochę odnaleźć, ale staramy się dotrzeć z takim systemem.
O.: Czujecie, że wprowadzacie nową jakość do black metalu? Jak w ogóle rozpatrujecie swoją twórczość w odniesieniu do sceny polskiej i zagranicznej? Gdzieś w starym wywiadzie mówiliście, że na debiucie nie przecieracie nowych ścieżek, a jak w kontekście tej wypowiedzi widzisz „ב: The Black Bile”?
L: Słysząc ‘nowa jakość’ myślę o albumach pokroju „De Mysteriis Dom Sathanas”, „Grand Declaration of War” czy „Si Monumentum”. Wychodzą dziś płyty bardzo dobre i ambitne, ale nie przełomowe. Uważam, że za sprawą tego albumu możemy mówić, że wyrobiliśmy sobie swój własny styl, ale nie powiedziałbym nigdy, że wprowadzamy nową jakość – ani my, ani w zasadzie żaden działający dziś zespół.
tF: Bardzo chciałbym, żebyśmy kiedyś nagrali coś co złamie gatunek i każę go posklejać na nowo, tak jak płyty, które wymienił L. , ale nasz moment na to nie nadszedł.
O. Są na obecnej scenie black metalowej jakieś zespoły, na których się wzorujecie albo które w jakimś stopniu według Was wytyczają kierunek, w którym gatunek powinien podążać? Na przykład słuchacie ich najnowszej płyty i myślicie „kurwa, zajebiście to brzmi, szkoda, że na to nie wpadliśmy”?
L: Zawsze otwarcie mówiliśmy o naszych inspiracjach i jeśli o black metal chodzi wciąż są to płyty sprzed kilkunastu-dwudziestu kilku lat. Na naszą muzykę większy wpływ mają dziś nasze niemetalowe fascynacje i tych zdecydowanie przybyło na przestrzeni lat.
O.: A co sądzicie o tych wszystkich zespołach, które do black metalu nawiązują głównie muzycznie, a lirycznie poruszają tematykę dnia codziennego, przedstawioną w odpowiedni, wykoślawiony sposób – mowa oczywiście o Odrazie, Gruzji, Biesach i innych, podobnych im zespołach.
tF: Z tych trzech, które wymieniłeś na pewno najbardziej podoba mi się Odraza. Wydaje mi się, że to wszystko idzie po linii Furii, która black metal zrobiła takim mocno polskim i swojskim. Zespoły, które wymieniłeś idą dalej tą ścieżką, tylko miejscem akcji nie jest już skansen tylko bloki gdzieś przy pętli tramwajowej.
O.: To chyba tyle na ten moment, o co chciałem zapytać. Na koniec powiedzcie proszę, czego słuchaliście odpowiadając na ten wywiad.
L: Blurt – Blurt
tF: Prurient – Every Relationship Earthrise