Skip to main content

Dziś mamy do czynienia z całkowitymi debiutantami. Debiutantem nawet, bo Lethargie to jednoosobowy black metalowy one man band z Niemiec. I to zdanie pewnie jednych zachęci, a innych odstręczy.

Materiał zatytułowany jest po prostu „Demo” i jak na demo przystało, ukaże się wkrótce w jedynym słusznym demówkowym formacie – na taśmie. Lethargie zaprezentowało siedem utworów, które zamykają się w trzech kwadransach. Zasadniczo dostajemy tutaj solidną dawkę lo-fi black metalu. Gdzieś mi mignęło, że Lethargie gra depresyjny black metal, ale to nie do końca tak – przynajmniej ja tak tego nie odbieram. Owszem, jest to ponure, powolne granie, ale jak na moje ucho nie łączyłbym go z nurtem DSBM, pomimo wisielczego nastroju górującego nad tą demówką. Podoba mi się brzmienie tego materiału – nie musicie się domyślać dźwięków, a równocześnie jest bardzo szorstkie i surowe. Muzyka jest minimalistyczna, ale odpowiadający za całość Stephan nie ogranicza się do jednego tempa, z grubsza jednak oscylując wokół średniej szybkości. Demówka jest przy tym bardzo homogeniczna co może być zaletą i wadą. Nie znajdziecie tu praktycznie żadnych urozmaiceń i przyznam, że dla mnie jest to chwilami problem – przy dłuższym odsłuchu (a przypominam, że całość trwa czterdzieści pięć minut) robi się dość monotonnie. Ożywia się trochę na koniec, ale niestety – pierwsze kilka chwil i już wiemy, że mamy do czynienia z coverem Mayhem. Generalnie „Demo” od Lethargie nie jest tragiczne, ale po prosty chwilami mnie męczy. Nie jestem oddanym maniakiem tego nurtu, nie łykam każdej minimalistycznej black metalowej kapeli więc może to przez to. Aczkolwiek, jak tego Stephana co nie zeżre w tych Niemczech to może jeszcze będą z niego ludzie.

Na razie odstawiam demo na półkę, świadom tego, że zrecenzowałem ich szczerze i mam sumienie czyste jak łza. Niekoniecznie dla cieniów minionych.

Ocena: 6/10

Tracklist:

1. Puppets
2. Fever Dreams
3. Cold
4. Driftwood
5. Worlds Whispers
6. Rootless
7. The Desert
Oracle
17409 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj