Skip to main content

Kontakt z zespołem: Joy Machine

Miękkie jest moje złe i zimne serduszko, albo mam dar wyczuwania dobrych kapel. Co mi ktoś napisze,  że patronat by się zdał tak „celnego, ironicznego i sławnego portalu” jak chaosvault to jakoś tak grzech odmówić. Jak na tym potem wychodzę, to już inna sprawa. W przypadku debiutu Joy Machine powiem na początek krótko. Glam Rock – sami zdecydujcie (dzięki O. ! ).

Z natapirowaną muzyką jest tak, że albo się podoba, albo szydzi się z niej i wyzywa od gejów, transów i innych takich. To mało wysublimowane zdanie nasunęło mi więc skojarzenie, że chłopaki z  Joy Machine podążają łatwą ścieżka, bo jeśli nawet ktoś ich będzie miał w głębokim poważaniu, to druga część społeczeństwa (ta ładniejsza ) będzie za nimi szaleć, rzucać bieliznę na scenę, prowadzić mało filozoficzne dysputy za sceną. Jednym słowem, chłopaków kręci blichtr muzycznej sceny. Czy to źle? Oczywiście, że nie. Do tego cała debiut sprawia wrażenie przemyślanego od początku do końca. A to jest moi  „(nie) kochani metale” nawozem sukcesu. Inna sprawa, że pytanie brzmi, czy w kraju który metalowo jest zdefiniowany przez dwa konkretne gatunki, wybór glam rocka ma sens. Czasy się trochę jednak zmieniły. Rock&Roll może nie umarł, ale co nieco się zestarzał i nie podskakuje już  z taką werwą jak kiedyś. Co nie zmienia faktu, że mi się płyta podoba i ją kupuję. To znaczy kupiłbym, ale chłopaki upowszechnili ją w sieci za free. Ale wiecie co? Jest jedno „ale”. Twisted Sisters miał „We’re not gonna take it”, W.A.S.P. swoje “Wild Child”,a  Bon Jovi “Bad medicine” itd. Panowie brakuje mi hitu. Brakuje mi utworu, który wchodzi w głowę. Brakuje mi Waszego protest-songu. Muzyka Joy Machine jest dojrzała, ale gdzie tu miejsce na prosty wykrzyczany kawałek o laskach, alkoholu i życiu? Gdzie jest taki prosta i zwierzęca siła? I tego mi tylko brakuje. Zróbcie taki kawałek, a sam będę Wam staniki i stringi na scenę rzucał.

Wyczytałem,  że od zespołu odszedł wokalista. Nie wiem jednak czy to jakaś wielka tragedia. Fakt, ma na tyle specyficzną barwę głosu, że w pewien sposób stał się wyznacznikiem „To Be Rock and not Roll”. Może właśnie paradoksalnie zmiana wokalisty, wyjdzie zespołowi na dobre. Bo trzeba więcej ognia. Więcej tapiru. A reszta „więcej” przyjdzie sama. No chyba, że jednak chcecie iść bardziej w stronę

Ocena: 7/10

Tracklist:

01. B.O.F.
02. Joy Machine
03. Rock n’ Roll
04. Confession of obsession
05. Efficient death order
06. Living dreams
07. Lost night butterfly
08. Dance of senses
09. Unspoken
10. One night
11. Game
12. My way
Ef
4539 tekstów

Cyniczny i złośliwy chuj. Od zawsze.

Skomentuj