Wydawca: Raw Skull Recordz
Graceless to zespół z Holandii grający death metal z wpływami doom metalu. Niedawno ukazała się ich druga płyta zatytułowana „Where Vultures Know Your Name” i to o niej napiszę w niniejszej recenzji słów kilka.
Na początku ujęła mnie ta muzyka. Kurwa. Goście czerpią pełnymi garściami z takich kapel jak Asphyx czy Bolt Thrower, a do tego wszystkiego dodają trochę tego charakterystycznego walcowania znanego z twórczości Six Feet Under, przynajmniej z tego okresu, kiedy jeszcze im się to udawało. Brzmi jak przepis na zajebisty album? Niby tak. Problem jednak w tym, że z czasem zaczynam tu wyczuwać jednak nutkę znudzenia. Ciężko jest słuchać albumu, przy którym mam wrażanie, że każdy jeden riff czy maniera wokalną została zajebana od jakiejś innej kapeli. Dlatego mam spory zgryz z tym materiałem. Z jednej strony traktuję go trochę sentymentalnie. Coś jak taki tribute dla kapel, które stworzyły płyty będące co najmniej znaczącymi w gatunku. Z drugiej jednak strony zastanawiam się, czy nie szkoda marnować czasu na Graceless i zapuścić sobie pierwowzór zamiast powiedzmy „głębokiej inspiracji”. Mimo wszystko dobrze mi się „Where Vultures Know Your Name” słuchało przy jakiejś formie aktywności fizycznej, dlatego postanowiłem jednak dać im szansę, bo ta muzyka ma w sobie coś, co potrafi porwać i dać kopa do działania.
Nie zmienia to jednak faktu, że płytę polecam do indywidualnej oceny. Można sobie sprawdzić i samemu określić czy to „hit” czy „kit”.
Ocena: 7/10
Tracklist:
1. | Lugdunum Batavorum | ||
2. | Retaliation of the Wicked | ||
3. | Commander of Christ | ||
4. | Nine Days of Mourning | ||
5. | Here Be Dragons | ||
6. | Where Vultures Know Your Name | ||
7. | Warpath | ||
8. | Embrace the Rain |