Skip to main content

Zabrałem się za płytę Fermentor zatytułowaną „Continuance” z prozaicznego powodu: spodobała mi się nazwa. Pasowała mi na do jakiś punkowych zajawek, bo z tego, co kojarzę są składy w Polsce, co nazywają się Zacier, albo Bimber.

Nic bardziej mylnego. Już pierwsze dźwięki uświadomiły mnie dobitnie, że trafiłem na minę… Fermentor gra bowiem coś, co można nazwać instrumentalnym technicznym śmierć metalem. Dla mnie sama nazwa brzmi już źle… I nie tylko nazwa. Co zatem prezentuje Fermentor? Płyta na szczęście nie jest jakoś wybitne długa, bo jej czas nie przekracza czterdzieści minut, ale za to jest to czterdzieści minut harców na gitarce i chwalenia się jak to ja zajebiście grać potrafię. To, co robią można by potraktować prędzej, jak jakąś lekcję pokazową niż właściwą muzykę. Może się Wam wydawać, że za bardzo psioczę, ale wyobraźcie sobie kulturystę, który wylądował na bezludnej wyspie i przez rok żywił się wyłącznie korzonkami. Taki obraz nędzy i rozpaczy pasuję do death metalu pozbawionego wokalu i jeśli dobrze słyszę to i linii basu… To, co tu się dzieje mogę traktować wyłącznie w charakterze eksperymentu. Dodam, że nieudanego eksperymentu. Przysięgam, że ani razu nie udało mi się tej płyty przesłuchać w całości od początku do końca. Dwa numery i musiałem wyłączyć, bo przysparzało mnie to o fizyczny ból. Nie chce odmawiać muzykom kunsztu, szczególnie że ja nawet na grzebieniu grać nie potrafię, ale tej płyty to nie mogę zrozumieć. Zalecam omijać jak najszerszym łukiem. Muzyka, która nie daje ani grama przyjemności.

Kończę już pisać, bo w trakcie jestem zobowiązany puścić sobie w tle „Continuance”, a czuję już pulsujący ból w płacie skroniowym mózgu.

Ocena: 3/10

Tracklist:

1. The Stench
2. Thunderboss
3. Mechanism
4. The Decay of Western Society
5. Seventh Circle
6. Landbridge
7. Cotterpin
8. Stage V
9. Cut N Shut
10. Project Zeus
Pathologist
1133 tekstów

Skomentuj