Wydawca: Earache Records
Evile – nad nimi już nie raz z ust moich wypływały pełne pochlebstw słowa, w pełni jednak uzasadnione. Chyba jedna z najjaśniej świecących gwiazd na młodym thrashowym firmamencie, biorąca szturmem serca adeptów thrash metalu… Ładna laurka, co? I podpisuję się pod nią obiema rękami.
W recenzji ich debiutu pisałem, że „Enter The Grave” nosi wszelkie znamiona pierwszych krążków thrash metalowych bandów z Bay Area – była to płyta wściekła, szybka, chwilami dość nieporadna. Logicznym byłoby więc, że drugi krążek Anglików, zatytułowany „Infected Nations” będzie kolejnym krokiem naprzód, ot choćby takim ich własnym „Peace Sells… But Who’s Buying”. Ale nie tym razem. Nie wiem, jak chłopcy to zrobili, ale skok jakościowy, jakiego dokonali porównując ze sobą debiut i jego następcę jest naprawdę powalający. Czterej gentlemani w ramoneskach nagrali bowiem krążek, który ja, w pełni sił witalnych, psychicznych i fizycznych, chcę określić mianem „Master Of Puppets” XXI wieku. I pomimo, iż za najlepszy krążek Metalliki uważam „Ride The Lightning”, to jednak stylistycznie „Infected Nations” kojarzy mi się z trzecim opusem Czterech Jeźdźców. To już nie są gówniarskie kompozycje, odgrywane na zasadzie „kup se perkusje, kup se gitare, włącz se mikrofon – czadzimy stary!” (zagadka: co to za cytat?), lecz w pełni przemyślane, przeanalizowane od A do Żet. Kawałki Angoli są jakby inkarnacją twórczości panów z San Francisco nagraną niecałe ćwierć wieku później. Wszystko tutaj się idealnie zgadza, rffy odgrywane są jakby od metronomu, przerażająco równe, idealne… To już jest wyższa szkoła thrash metalu. Gdzieniegdzie słyszę też echa Sepultury, w tych najszybszych, najdzikszych momentach – ale tych szczerze mówią jak na moje ucho nie ma wiele. 90% krążka wypełnia dumnie kroczący z uniesioną głową thrash metal utrzymany w średnich tempach. Kompozycje z „Infected Nations” zdają się przekazywać: muzyka nie może rządzić się spontanicznością, musi być uporządkowana, każdy riff musi mieć swoje miejsce i logiczne przeznaczenie. I w wypadku Evile zgadzam się z tym tropem myślenia. Takie odczucia mam słuchając krążka Metalliki z 1986, takie same nawiedzają mnie dziś, gdy ponad dwudziesty raz odsłuchuję ten materiał Anglików. Przykład? Jedenastominutowy, ostatni numer z albumu – notabene utwór instrumentalny, a więc tradycji stało się zadość. Na „Infected Nations” wszystko jest, używając języka propagandy radzieckiej, po prostu lepsze: kompozycje, okładka, brzmienie (świetnym rozwiązaniem jest pogłos nałożony na wokal). I nie słuchajcie Hellstorma, moje drogie dziadki, który to Wam będzie chciał wmówić, że Evile nagrało kaszankę. Ja twierdzę przeciwnie. A kogo bardziej kochacie? Mamusię czy tatusia?
Ja wiem swoje – Evile przeszli samych siebie i jak dla mnie ich nowy krążek jest najlepszą płytą thrash metalową młodej fali w tym roku. Sam zespół może spokojnie patrzeć w przyszłość. Mam tylko jedną prośbę: obym nigdy nie musiał zmieniać stacji w TV tylko z tego powodu, że puszczają kolejną balladę Evile. Nie idźcie tą drogą!
Ocena: 9,5/10
Tracklist:
1. | Infected Nation | ||
2. | Now Demolition | ||
3. | Nosophoros | ||
4. | Genocide | ||
5. | Plague To End All Plagues | ||
6. | Devoid Of Thought | ||
7. | Time No More | ||
8. | Metamorphosis | ||
9. | Hundred Wrathful Deities (Instrumental) |