Wydawca: Regain Records
Deutschland, Deutschland uber alles… ups, zaraz polecą na nas oskarżenia za propagowanie nie tych treści, co trzeba, hehe. A skąd mi się takie jakieś piosnki wzięły i na myśl przyszły? A dlatego, bo Endstille to germański zespół, w twórczości mają sporo odniesień batalistycznych, to i mi się udzieliło. Ot, zły wpływ muzyki na młodzież…
Endstille gra sobie black metal w dość konserwatywnym stylu. Szybko, mocno i do przodu. Żadnych ozdobników w postaci piszczałek, trąbek, digeridoo. Ba, nawet klawirków na „Endstilles Reich” nie uświadczysz. Więc z góry rozczaruje wszelkich krejdeloffilców, nie macie tu za bardzo czego szukać. Endstille, jeśli miałbym przybliżyć opisowo ich muzę, odnosząc się do bardziej znanych nazw, to chwilami Marduk, częściej zaś może Immortal i im podobne klimaty. Dość proste granie, z wpadającymi w ucho riffami. Sporo tutaj patetycznych (ale nie nadmuchanych jak piłka plażowa) fragmentów, jednak nadal bardzo agresywnych. Bo nawet te bardziej podniosłe partie grane są w minimum średnich tempach. Germańcy nie zwalniają i prą do przodu jak Wermacht we wrześniu 1939 roku. Wszystko jest bardzo poprawne, gitarzyści wymiatają riffy co najmniej dobre, perkusista gra równo, całość jest wyprodukowana w zgrabny sposób, zyskując zimne, jak pod Stalingradem, brzmienie. Więc właściwie nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Jednak po dłuższym słuchaniu „Endstilles Reich” płyta zaczyna zdawać się zbyt monotonna. Bo albo jest makabrycznie szybko, albo jest wolniej i dostojniej, ale za cholerę nie wie się, czy to jeszcze pierwszy kawałek – „Among Our Glorious Existence”, czy może już końcowy „Endstille (Realitat)”. No i jestem w kropce, bo gdybym miał do przesłuchania dajmy na to epkę z kilkoma zaledwie utworami Endstille, pewno słuchałoby mi się tego lepiej. Teraz też nie jest źle, ale jednak 50 minut z tym materiałem to dla mnie trochę za dużo. Nie wiem, podobno Niemcy mają sporą rzeszę maniaków. I gratuluję im tego, jednak jak dla mojej skromnej osoby może być to efekt niezłej promocji (Regain Records w końcu rośnie w siłę, przynajmniej patrząc na skupione pod swymi skrzydłami bandy), bo muzycznie jest ciut za bardzo jednostajnie.
Pojechałem trochę po Endstille, nie wiem czy słusznie, ale jak dla mnie, to co pokazali na „Endstilles Reich” nie jest wystarczające, by wychwalać ich pod niebiosa. Orderu za odwagę na polu walki też raczej nie dostaną. Ale jak się postarają, to zobaczymy. Byle z głową, bo skończą jak Niemcy w 1945.
Ocena: 6/10
Tracklist:
1. | Among Our Glorious Existence | ||
2. | Endstilles Reich | ||
3. | Der Ketzer | ||
4. | Vorwärts! (Sturmangriff II) | ||
5. | I Am God | ||
6. | No Heaven Over Germany | ||
7. | The One I Hate | ||
8. | Scars | ||
9. | Erase | ||
10. | Endstille (Realität) |