Wydawca: Psycho Records
Jako, że niektórzy pieprzeni, kejosowi nuworysze wożą się po zachodnich landach i wspierają greckie PKB, to mi w udziale przypadła recenzja najnowszego splitu Empheris, tym razem z Cryptic Rites. Co prawda to właśnie Oracle powinien rozpływać się tutaj nad materiałem zawartym na tym krążku, ale skoro jak już wspomniałem go nie ma, to ja Wam dzisiaj ponarzekam.
Split rządzi się swoimi prawami, również w kwestii oceny zespołów, która w zasadzie powinna polegać na ich konfrontacji. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się kiedy po raz pierwszy wrzucałem płytę do odtwarzacza, iż dużo większe wrażenie, zrobi na mnie Cryptis Rites. Tak się jednak stało. Wynika to z kilku czynników o których nie ma sensu się rozpisywać (na pewno znaczenie ma, że Empheris słyszałem już wielokrotnie, Cryptic R. pierwszy, a przynajmniej nie pamiętam, abym słyszał). Na pewno część płyty jest bardziej energetyczna. Wpływ na to ma między innymi wokal, który w zasadzie podobać się może w każdej wersji darcia ryła, którą tu prezentuje. Empheris zaczyna z wysokiego C, ale drugi kawałek jest jakiś taki, hmm ja wiem, „markotny”. Jeśli chodzi o covery to tu akurat właśnie Empheris poradził sobie dużo lepiej. Zdecydowali się sięgnąć po Death i jego demówkowy hit „Corpsegrinder” i przyznam szczerze, bardzo ciekawe usłyszeć ten utwór w „normalnym” brzmieniu, oraz jeden z moich ulubionych wałków Darkthrone, czym też zapunktowali. Crypticowy Sodom mnie jakoś nie przekonał. Młodzi metalowcy niech nie przerażają się dziwnymi trzaskami pod koniec utworów, tylko niech zapytają starszych o co kaman. Dla uspokojenia dodam tylko, że to nie jest podprogowe nawoływanie Szatana.
W normalnych warunkach i normalnym kraju napisałbym, że nie wiem czy uda się Wam jeszcze dostać egzemplarz, gdyż cały 5 tysięczny nakład został wyprzedany na pniu. Powiem jednak tak, dla wszystkich maniaków split do wzięcia. Piszcie do Roberta z Psycho Records. Może nie jest to płyta wybitna, ale dla nowej wersji Corpsegrindera warto ją mieć. Na alkoholowe libacje jak znalazł.
Ocena: 7/10 (złamię tradycję i ocenę daje za całość)
Tracklist: