Wydawca: Wolves of Hades
Po promo tego zespołu sięgnąłem skuszony kilkoma pozytywnymi recenzjami, czy może bardziej opiniami. Bo grali na Summer Dying Loud i podobno fajnie wypadli. Do tego opis – black/crust metal przemawia do mnie jak najbardziej. Czy tak faktycznie jest w przypadku Dödsrit?
No więc zacząłem słuchać tego „Nocturnal Will” i się zastanawiam gdzie tutaj ten crust/punk? Sprawdziłem po łebkach wcześniejsze materiały i tam jakoś mniej więcej miałaby sens taka etykieta, ale na czwartym krążku zespołu już tego za bardzo nie słyszę. No chyba, że chodzi po prostu o umlaut w nazwie.
Serio, podczas odsłuchów tej, czwartej już płyty, nie za bardzo umiałem pojąć skąd te zachwyty. Jeśli słychać gdzieś te punkowo/crustowe naleciałości to w ilościach ledwie wyczuwalnych, a reszta muzyki to melodyjny black metal, z tendencjami do dłużyzn. No kawałki nie są najkrótsze, bo dwa są około ośmiominutowe, dwa dziesięciominutowe i jeszcze poza tym mamy numer sześciominutowy – i serio potrafią chwilami wynudzić. W zaledwie kilku fragmentach łapałem się na tym, że coś zaczęło się dziać – muzyka nabierała wigoru i zadziorności, niestety po chwili impet szedł w gwizdek i chuj wielki i bąbelki. A tak to cały czas melodyjki, raczej bezpłciowe, wokale bez przekonania, całość strasznie nudna i wtórna, rozciągnięta w czasie. Ma chwilami momenty, te bardziej podniosłe w stylu Bathory czy Scythian, ale w większości ta muzyka do mnie nie trafia. Nie rozumiem koncepcji tej muzyki i pompowania czasu jej trwania – takie rzeczy trzeba potrafić, a moim zdaniem Dödsrit niekoniecznie daje sobie tutaj radę.
Więc ja sobie odpuszczam, ale pewnie jak komuś się podoba takie granie to go nie przekonam, że jest inaczej niż on sam sądzi. Dla mnie niestety nic ciekawego.