Diabolic Force „March To Calvary”

Wydawca: Metal Inquisition Records

Podążając za zmarłym w zeszłym roku Leszkiem Kołakowskim czasem sam się zastanawiam, o co nas pytają wielcy filozofowie? Tym razem pytają nas, gdzie leży granica między oddawaniem hołdu, a najzwyklejszym w świecie zrzynaniem.

Na te filozoficzne tory zepchnęła mnie brazylijska horda Diabolic Force. Jak głosi notka promocyjna, oto po latach wyczekiwania wreszcie ukazał się pełnowymiarowy debiut tych dżentelmenów. I to na „March To Calvary” właśnie roi się od riffów i patentów, które słyszało się wiele razy wcześniej. Ale wiecie co? One cały czas mogą się podobać. Kurwa, każdy fan oldskulowej napierdalanki znajdzie tu coś dla siebie. Chcecie Hellhammer? No to posłuchajcie „Start the Armageddon”. Wstęp do następnego kawałka skradziono Metallice. A może ktoś ma ochotę na Celtic Frost? Kolejny utwór na płycie – „The Beast Returns” spełni Wasze oczekiwania. A co nam przynosi siódemeczka? Czyżby wczesna szkoła brazylijskiego metalu a’la Sarcófago czy Sepultura? A i owszem. Co jest, czy ktoś tu zapomniał o Slayer? Bynajmniej, wszak mamy numer o dźwięcznym tytule „Piss on Holy Ghost”, który jest wypisz wymaluj Zabójcą z roku 1983. Pominięcie Venom też nie wchodzi w rachubę tak więc utwór tytułowy mocno inspirowany jest Brytolami. Sami widzicie, że Diabolic Force wcale nie stara się ukryć, iż lata osiemdziesiąte to dla nich początek i koniec muzyki metalowej. Z jednej strony uwielbiam takie granie, więc „March To Calvary” wchłaniam bez mrugnięcia. Z drugiej jednak strony, czasem to nawet mi się wydaje, że chłopy przeginają. Ale jako, że zawsze postulowałem, że oryginalność w tym gatunku bez mocy i polotu jest chuja warta, bo krążek ma być po prostu dobry, a niekoniecznie musi być odkrywczy. Więc tego się będę trzymał.

Kwestia ze wstępu pozostaje chyba nadal nierozstrzygnięta. Albo odłożona na inną okazję, na przykład drugiego krążka Diabolic Force.

Ocena: 7/10

Tracklist: