Tak jak nie co dzień trafia w Wasze ręce płyta kapeli z Arabii Saudyjskiej, tak też nie co dzień możecie przeczytać wywiad z zespołem stamtąd. A skoro trafiła się okazja, to czemu nie? Na kilka moich pytań odpowiedział Kamal z Deathless Anguish. Nie ma tego dużo, ale chłopak nie widział jeszcze na oczy swojej własnej płyty – ba, jeszcze jej nie słyszał. A my narzekamy na jednego Rycha Nowaka i jego styl krzewienia jedynie słusznej wiary panującej. Patrząc na sytuację w kraju Kamala, nasz inkwizytor ma się od kogo uczyć. Poniżej zapis interkontynentalnej wymiany myśli, hehe…
Witam! „Demise Inception” ukazała się już na rynku. Jak wrażenia, czy, mimo niedługiego okresu, jaki minął od wydania czujecie wzmożone zainteresowanie Deathless Anguish?
Kamal: Witam również! Na wstępie chciałem podziękować Ci za ten wywiad [Nie no, cała przyjemność po mojej stronie – przyp. Oracle]. No a co do pytania – właściwie nie mam żadnych doniesień o tym, jak album radzi sobie w Polsce, ale mam nadzieję, że wszyscy się z nim zaznajomili z nim i dadzą nam znać, jak im się podoba.
„Demise Inception” ukazało się w Polsce nakładem Empire Records. Kiedy można oczekiwać jej premiery w innych państwach?
K: Przede wszystkim dziękuję Empire Records za ich wsparcie i pomoc dla nas! Tak, płyta została jak na razie wydana jedynie w Polsce i mam nadzieję, że wkrótce złapiemy jakiś deal na resztę świata. Nie szukam jednego, konkretnego labelu, więc będziemy bardzo wdzięczni każdemu, kto będzie chciał nam pomóc. Nie oczekujemy żadnych wielkich reklam, tras czy innych takich, a jedynie chcemy by nasza muzyka dotarła do wielu uszu i tylko tego oczekujemy od interesujących nas wydawców.
Wasz album był nagrywany w Twoim domowym studio, jedynie mastering został zrobiony w polskim Hertz’u. Podoba Ci się ostateczne brzmienie płyty? Aha, po drugiej stronie bookletu są jakieś arabskie napisy – czy znaczą one coś konkretnego?
K: Sorry, nie słyszałem jeszcze płyty po masteringu, ani nie widziałem jeszcze nawet całości wkładki. [o szit! – przyp. Oracle]
Teksty utworów dotyczą raczej tematyki społecznej, a nie jak Deicide czy inni zajmujący się satanistycznym stuffem. Czy to efekt Waszych zainteresowań, czy może bardziej bezpieczne wyjście, biorąc pod uwagę sytuację w Arabii Saudyjskiej?
K: Więc, skupiamy się na rzeczach, które mogą być bardziej zauważalne i interesujące dla słuchaczy. „Demise Inception” opowiada o śmierci i ostatnich chwilach życia, o tym na co się czeka, o tym co widzisz gdy nabierasz ostatni raz powietrza w płuca… Wierzymy, że to może być bardziej interesujące niż gadanie o Szatanie i takim tam. A poza tymi nie jesteśmy Satanistami…
Parę miesięcy temu o Deathless Anguish można było przeczytać w Terrorizer Magazine. To musiało być miłe doświadczenie, jak przypuszczam?
K: Yeah, to było naprawdę świetne! Otrzymaliśmy sporo maili i pytań o naszą kapelę. Znaleźliśmy nawet na necie forum na nasz temat, więc to było naprawdę spoko.
Gracie death metal w brutalnym stylu made in USA. Jak myślisz, jak duży wpływ miał na to fakt całkiem sporego stopnia amerykanizacji w Twojej części świata?
K: Hm, możliwe, że wiele osób zostało zamerykanizowanych w pewnej części Arabii Saudyjskiej, a konkretnie Zachodniej Prowincji, od czasu wojny w Zatoce Perskiej. Sporo Amerykanów przybyło tutaj, powstały kompanie naftowe zależne w większości od nich i tak dalej, więc możliwe, że masz rację. Jakkolwiek, ja poznałem metal dzięki przyjacielowi, do tej pory słuchałem głównie punka, ale od 10 – 11 lat wchodziłem coraz głębiej w death metal.
Zanim nagraliście „Demise Inception”, wydaliście kilka demówek. Zapewne bardzo trudno jest je teraz dostać, planujecie więc ponownie wydanie tych materiałów, bądź umieszczenie ich oficjalnie w sieci?
K: Racja, w sumie może nagramy je ponownie w przyszłości, ale nie myślałem o tym jeszcze. Poza tym ciężko byłoby to wznowić – wiesz, kiepska jakość, no i inny styl.
Metal – czym on jest dla Ciebie? Rodzajem buntu, ucieczką od rzeczywistości, jedynie hobby, czy może całkiem czymś innym?
K: Na początku metal był dla mnie rodzajem rebelii, czułem się nieźle i mocarnie słuchając go. Z czasem stawało się to jednak coraz bardziej naturalną rzeczą, muzyką którą naprawdę kochasz, i odkrywasz, że nie możesz porównać tego z niczym innym. Możesz słuchać różnych rzeczy, lecz wciąż powracasz do metalu.
Spotkałeś się kiedykolwiek z oznakami dyskryminacji czy rasizmu w metalowym światku, z uwagi na waszą narodowość czy islamskie korzenie Waszego kraju?
K: Tak, to się zdarza, ale nie za często. Przez te wszystkie lata może z dwa, trzy razy, ale nie przejmuję się tym, bo te indywidua to po prostu gorące głowy i pewno wciąż takie dzieciaki, jakimi my byliśmy, hehehe.
Jesteście jednym z pięciu kapel z Arabii Saudyjskiej (a przynajmniej w listopadzie ‘07 według Metal Archives był taki stan liczebny). W związku z tym, możesz powiedzieć nam o plusach i minusach bycia pionierami?
K: Właściwie to obecnie jest już z 20, 30 kapel, których nawet nie znam, ale można dowiedzieć się o nich z Internetu czy my space’a. Pięć kapel było u nas tak z osiem lat temu, ale teraz jest już ich całkiem sporo. W sumie to nie uważamy się za pionierów, bo jest kilka starszych zespołów niż Deathless Anguish – na przykład punkowy Sound Of Ruby, grający od 1996 roku. [No tak, ale sam mówisz, że to punkowy band, ja tam Was uważam za pionierów, hehe – przyp. Oracle]
Czytałem z Wami jeden wywiad i powiedzieliście w nim, że kapelą, która miała na Was największy wpływ było Suffocation. Czemu akurat ta grupa, spośród tak wielu innych równie wspaniałych składów?
K: Cóż, po prostu to Suffocation skupia w sobie wszystkie aspekty i elementy death metalu. Są old schoolowi, są techniczni, są brutalni, no i miażdżą! W jednym utworze możesz usłyszeć gro stylów. Chociaż nie wpłynął na nas tylko i wyłącznie ten zespół, ale także wiele innych klasowych bandów.
Dobra, czego na koniec możemy życzyć takiej kapeli jak Deathless Anguish?
K: Życz nam po prostu szczęścia, hehe! Dzięki za wywiad i czekaj na następny krążek!
Nie wyszło niestety.