Skip to main content

W sumie to chyba coraz bardziej lubię odpytywać młode, obiecujące kapele. Jak na przykład Cryptworm. Duet brytyjsko – węgierski skopał mi bowiem dupę swoją EPką „Reeking Gunk of Abhorrence”, która od kilku dni jest już dostępna, a znajdująca się na niej muzyka przenosi słuchacza hen! do lat dziewięćdziesiątych i twórczości death metalowych tuzów podziemia. Podejrzewam jednakże, że pomimo całego mojego entuzjazmu Cryptworm zainteresuje kilkudziesięciu czytelników w Polsce. No ale dobre i to. Polecam więc sprawdzić twórczość tej grupy, a jeśli poniższa rozmowa Was do tego zachęci, to jestem przeszczęśliwy.

Oracle: Hailz! Na początku, muszę Wam pogratulować – Wasza nowa EPka to kawał dobrej, staroszkolnej, paskudnej zabawy. Jak udało się Wam złapać tę charakterystyczną wibrację z początku lat dziewięćdziesiątych?

Tibor: Dzięki koleś! Zawsze preferowaliśmy brzmienie z końca lat osiemdziesiątych czy demówek z początku lat dziewięćdziesiątych i chcieliśmy je uchwycić w naszej muzyce. Żadnych metronomów, triggerów – tylko nisko nastrojone gitary i głębokie wokale.

O.: Dobra, na początek powiedz proszę jak doszło do założenia Cryptworm? Obaj macie spore doświadczenie w podziemnych zespołach, rozumiem że Cryptworm miał po prostu wyrażać Was w tym stylu?

T.: Założyliśmy Cryptworm, gdy przeprowadziłem się do Wielkiej Brytanii z Węgier w 2014 roku. Jeden z moich przyjaciół, Albert, znał Joe od dłuższego czasu. Gdy powiedziałem mu o swoich planach przeprowadzki do Bristolu zasugerował mi kontakt z nim, bo Joe też mieszka w tym mieście, a do tego mamy podobne upodobania muzyczne. Skontaktowałem się z nim więc niezwłocznie, a Cryptworm powstał faktycznie jeszcze zanim przeniosłem się do UK. Dyskutowaliśmy o tym, jaki rodzaj death metalu obaj chcemy grać i szczęśliwie podzielaliśmy nawzajem swoje wizje co do tego, jak powinna wyglądać nasza muzyka. Następnie przez kilka lat eksperymentowaliśmy z naszym brzmieniem, dlatego też nasze debiutanckie demo ukazało się dopiero trzy lata po sformowaniu kapeli.

O.: A jak ze statusem Cryptworm – czy na ten moment możesz powiedzieć, że to dla Ciebie najważniejszy zespół czy może jedyne projekt poboczny patrząc na ilość kapel, w których się udzielasz?

T.: Wszystkie moje zespoły są dla mnie równie ważne, Cryptworm niczym się od nich nie różni. Z drugiej strony, pozostałe kapele mają swoje korzenie na Węgrzech, a Cryptworm mam tutaj na miejscu – mogę więc z nim aktualnie więcej zdziałać, odbywać próby, grać koncerty. Tamte trzy zespoły aktualnie przeszły w stan zespołów studyjnych z uwagi na duży dystans jaki mnie dzieli od reszty członków.

O.: Cryptworm jest wysoce zainfekowany wpływami Impetigo, Pungent Stench, Demilich, wczesnego Carcass… A czy umiałbyś wymienić jakiś jeden konkretny zespół, który spowodował, że założyłeś Cryptworm chcąc oddać mu hołd?

T.: Tak, zespoły w stylu Autopsy, Demilich, Abhorrence czy Mortician miały na nas olbrzymi wpływ. Wraz z najnowszym materiałem przechylami się coraz bardziej w stronę tego, co robiło i robi Demilich i chyba mogę powiedzieć, że to oni mieli na nas największy wpływ. Ale również i młodsze zespoły, jak Undergang, Spectral Voice, Cerebral Rot czy Fetid miały na nas olbrzymi wpływ.

O.: A co ze splitem, kto był jego pomysłodawcą – Wy, Archaic Tomb czy może Blood Harvest Records? Planujecie więcej takich wydawnictw?

T.: To był pomysł naszego przyjaciela Nuno z Archaic Tomb. Ja zaś zapytałem Rodrigo z Blood Harvest Records, czy nie byłby zainteresowany wydaniem tego splitu. Myślę, że wszystko wyszło nieźle, więc zdecydowanie jesteśmy zainteresowani kolejnymi splitami.

O.: To kogo byś wybrał jako partnera na drugą stronę krążka?

T.: Myślę, że fajnie byłoby wydać split z Undergang, bo gramy bardzo podobną muzykę, o podobnych korzeniach, no i jesteśmy w tym samym labelu.

O.: Dobra, to teraz z rzeczy świeżych – 20 czerwca premierę będzie miało Wasze najnowsze miniLP „Reeking Gunk of Abhorrence”. Czujesz poddenerwowanie, tremę czy podchodzisz do tego na luzie?

T.: Oczywiście jesteśmy totalnie podekscytowani tym wydawnictwem. Zmieniliśmy trochę nasze brzmienie, wokale różnią się trochę od wcześniejszych wydawnictw, niektóre riffy też różnią się od wcześniejszych. Dla nas to taki kamień milowy, który wyznacza równocześnie kierunek, w jakim zamierzamy podążać. No i feedback jak na razie jest naprawdę świetny. Wygląda na to, że ludzie polubili nowy sound, co bardzo mnie cieszy.

O.: Ja polubiłem. Podoba mi się też to, że „Reeking Gunk of Abhorrence” ukaże się na każdym możliwym formacie – poza winylem od Me Saco Un Ojo Records będzie też kompakt w Pulverised Records oraz taśma wypuszczona przez Life After Death Records. Kóry z tych formatów jest Twoim ulubionym i dlaczego?

T.: Osobiście zbieram wydawnictwa w każdym formacie, ale to winyl jest tym ulubionym. Nie powiem niczego nowego – duża okładka oraz ten cały rytuał odpalania winyla zwieńczony upuszczeniem igły na placek. To po prostu coś całkowicie innego, lepszego. A z drugiej strony jeśli mam słuchać jakichś surowych demówek – wówczas preferuję taśmy, a z kolei jeśli mam nastrój na jakiś nowocześniejszy stuff jak nowe Dying Fetus – wówczas CD jest najlepszym wyjściem. Ale jednak dwunastocalowy winyl bije wszystko, bo on daje Ci całkowicie inny poziom doznań.

O.: Na nowym wydawnictwie pojawia się też nowe logo, moim zdaniem najlepsze z dotychczasowych. I chyba najlepiej koresponduje z Waszą muzyką. Takie było zamierzenie? A tak przy okazji, przychodzi ci na myśl jakiś zespół, który zmieniłby swoją logówkę na gorszą?

T.: Dokładnie taki był powód! Jednak nie pozbyliśmy się całkiem starego logo, bo podoba mi się idea mieć kilka różnych logówek, które mogę sobie używać na różne wydawnictwa, coś jak Autopsy. Może na przyszłość spróbujemy dorobić nowe logówki, autorstwa różnych artystów. Pierwsze logo stworzył Mark Riddick, drugie Festering Phlegm, a przecież jest jeszcze wielu innych utalentowanych artystów, z których pomocy chciałbym skorzystać w przyszłości. Co do drugiej części pytania, myślę że logo Sepultury z „Morbid Visions” i „Schizophrenia” było chore, wielka szkoda, że zmienili je później. Wyobraź sobie okładkę „Arise” z tą logówką. Albo Cannibal Corpse – o ile to nowe też mi się podoba, jednak oryginalne było jak dla mnie perfekcyjne. Albo Crematory (ze Szwecji oczywiście), których logówka na ich wczesnych wydawnictwach jest zdecydowanie lepsza niż później.

O.: Stary, zgadzam się w całej rozciągłości. Dobra, lecimy dalej – Cryptworm to obecnie tylko dwie osoby, więc podejrzewam, że póki co jesteście projektem studyjnym? Czy może planujecie to zmienić jak tylko sytuacja z COVID na to pozwoli?

T.: Tak, Cryptworm to tylko ja i Joe, ale zawsze mieliśmy sesyjnego basistę, który grał z nami koncerty. Ale chcieliśbyśmy mieć kogoś na stałe. Na ten rok mamy zaplanowane tylko dwa gigi jesienią, z uwagi na wirusa, ale postaramy się w przyszłym roku nadrobić z koncertami.

O.: Ok, a jaki zespół w Twojej opinii jest zdecydowanie przecenionym jeśli chodzi o scenę death metalową i równocześnie – jaki zespół zasłużył na zdecydowanie większy szacunek niż ma obecnie?

T.: Wszyscy mamy masę takich zespołów, które uwielbiamy i sądzimy, że powinny być zdecydowanie większymi niż są. Jednym z nich jest na przykład Eviscium – gdyby wydali swoją EPkę teraz, byli by wychwalani pod niebiosa, ale niestety byli aktywni na początku XXI wieku, kiedy był boom na nu metal i tego typu gówno, więc naprawdę ledwo kto ich kojarzy, nawet pomimo że w tym zespole udzielali się muzycy Rottervove czy Derketa. Ale dla mnie osobiście najbardziej niedocenionym jest nie tyle sam zespół, jakim jest Asphyx, ale ich album „Asphyx” z 1994 roku. Jakimś cudem ludzie przechodzą nad nim obojętnie z uwagi na brak oryginalnych muzyków i wokalistę – fani nie uważają, że to płyta Asphyx, ale dla mnie Asphyx to Eric Daniels i jego chore riffy i sound gitar. Uważam, że to nie tylko najlepszy album Asphyx, ale też jeden z najlepszych albumów death meatlowych w ogóle. Riffy, brzmienie, kompozycje – wszystko jest dla mnie idealne! Również wokale są chore i mówię to jako olbrzymi fan Martina van Drunena. Tak, to zdecydowanie mój faworyt wszech czasów. A jeśli chodzi o przecenione zespoły, to powiem, że tak naprawdę nie przychodzi mi jakoś żaden na myśl. Oczywiście jest sporo bardzo popularnych zespołów, które jakoś nigdy mi nie leżały, ale to nie znaczy, że nie zasługują one na posiadany szacunek.

O.: Dobra, w momencie ukazania się wywiadu EPka jest już dostępna – i co teraz? Jakieś plany odnośnie Cryptworm?

T.: Napisaliśmy już cały materiał na debiutancką płytę, planujemy nagrać ją w niedalekiej przyszłości i wydać w kolejnym roku. No i planujemy zagrać trochę koncertów gdy już skończy się pandemia, ale nie mamy jeszcze żadnych konkretów. A pod koniec roku może zaczniemy pisać już materiał na drugą płytę.

O.: Ambitnie! Dobra, tradycyjnie ostatnie pytanie brzmi: jakich albumów słuchałeś podczas odpisywania na ten wywiad?

T.: Słuchałem krążka Barshasketh, który jest jednym z lepszych jeśli chodzi o black metal w 2019 roku.

O.: Super, dzięki za wywiad!

T.: To ja dziękuję za tę możliwość, stary!

Oracle
17405 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj