Wydawca: Black Vault Productions
Po kilku latach wydawniczej ciszy z nową propozycją powróciła podwarszawska wytwórnia Black Vault Productions. Na srebrnej tacy podaje maniakom najnowszą EPkę stołecznego Chanid, który też raczej powinien być Wam znany.
A skąd? A no bo kolesie grają to tu to tam już od kilku dobrych lat, choć pokaźnej dyskografii to nie mają, bo poza najnowszym materiałem „In Hoc Signo Vinces” na koncie ich znajduje się jedynie demo i pełnowymiarowy krążek. Dziś zajmiemy się jednak Epką, która ukazała się dosłownie kilkanaście dni temu. Znajdują się na niej cztery black metalowe wałki utrzymane w starym, zimnym stylu. Kto kojarzy tę nazwę z wcześniejszych wydawnictw, szczególnie z demo, ten pewnie może pamiętać ich mocną inspirację starym dobrym Christ Agony. No to już ich w zasadzie wiele nie ma, a Chanid zajął się muzyką w bardziej starym stylu – zimną, szybką, ostrą, ale z odpowiednią dawką melodii, żeby się nam „In Hoc Signo Vinces” nie znudziło. I powiem Wam, że się nie nudzi. Niech nie zmyli Was symfoniczne intro na początku, po nim Chanid atakuje szybkimi riffami i pędzącą perkusją. Jest to do bólu klasyczny czarny metal, może niezbyt oryginalny, ale słucha się go nieźle, naprawdę. Nie ma tu żadnego udziwniania, po prostu siarczysty black metal, który przez dwadzieścia minut prawie nie daje Wam czasu na spoczynek – jakieś quasi zwolnienia mają miejsce jedynie w numerze tytułowym. Porównanie do Marduk może było by zbytnim uproszczeniem, ale jakoś tam prawdziwym, jeśli chcielibyście prostej podpowiedzi.
Zdecydowanie niegłupia jest ta EPka. Bije z niej zła energia, a muzyka utrzymana jest w kanonie klasycznego black metalu. Dla maniaków – koniecznie do sprawdzenia.
Ocena: 7/10
Tracklist:
1. | Aποκάλυψις | ||
2. | In Hoc Signo Vinces | ||
3. | Luciferian Hesychasm | ||
4. | Enlightenment |