Ván Records po raz kolejny nie zawodzi. Nie wiem, jak to jest, ale ja z tej wytwórni praktycznie wszytko łykam bez popity i nie stwierdziłem jeszcze słabego materiału, który wyszedłby pod ich patronatem. I nie inaczej jest tym razem.
Dziś będzie słów kilka o splicie „Aldrnari” od dwóch kapel: Árstíðir lífsins i Carpe Noctem. Łączy je Ván Records, Islandia, black metal i część składu. Zapowiada się obiecująco? Zacznę może od według mnie słabszej odsłony tego splitu. Carpe Noctem i jego „Hrækyndill” wypada moim zdaniem trochę gorzej. Dlaczego? Otóż kapele postawiły sobie niełatwe zadanie: nagrać na ten split jeden numer, ale trwający ponad 20 minut. Nagrać takiego kolosa, zainteresować na tak długi czas, dobrze zbudować taki utwór. To sztuka. No i niestety Carpe Noctem trochę słabiej sobie poradził. Numer jest początkowo dość wciągający, ale już za połową, zaczynamy nerwowo spoglądać na zegarek i zastanawiać się „kiedy to się w końcu skończy”. Zapewne utwór rozbity na mniejsze elementy i wydany w postaci takiej EPki byłby bardziej przyswajalny, ale ten monolit trawi się jednak ciężko. Żebym nie był źle zrozumiany: kawałek nie jest zły… On po prostu nie daje rady, jako jeden twór… Zupełnie inaczej ma się sprawa z Árstíðir lífsins i ich ponad dwudziestominutowym „Hvers viðar bani”… Dawno tak nie miałem, żebym jeden, tak długi numer, zapętlił na pół dnia. Kapitalny wstęp, rozwinięcie, zakończenie. Rewelacyjne pomysły, które mogłyby obdzielić ze dwie płyty… Albo trzy… Klimat budowany przez świetne i bardzo oryginalne wokale. Jak ktoś pamięta moje zachwyty nad „Saga á tveim tungum I: Vápn ok viðr”, to nie powinien być zaskoczony tą opinią. Árstíðir lífsins (jakkolwiek się to kurwa wymawia) jedną z najlepszych kapel z Islandii jest. Werdykt końcowy oczywiście na korzyść Árstíðir lífsins. Nie jest to jednak knock out, a wygrana na punkty.
Ocena: Carpe Noctem: 7,5/10 ; Árstíðir lífsins: 9,5/10+
Tracklist:
| 1. | Árstíðir lífsins – Hvers Viðar Bani | ||
| 2. | Carpe Noctem – Hrækyndill |
