Skip to main content

Youdash AstrophobiaNawet nie wiecie, jak miło czasem dostać dobry album ze swojego własnego podwórka. Zwłaszcza jeśli na tym podwórku od dłuższego czasu nic się nie dzieje, na czym można by ucho zawiesić.

Konkretnie mówię teraz o rzeszowskiej kapeli Youdash i ich debiutanckim materiale „Astrophobia”. Nie wiem, co chłopaki mają do opla astry, pewnie jakiś uraz, miał być trzymany pod kocem a Niemiec jeździł nim tylko raz w tygodniu do meczetu, a tu zonk czy co… no nieważne, hehe… Tak czy owak – Youdash na wszystkich swoich materiałach znany był z kombinowania, ale to co zrobili na debiucie przechodzi ludzkie pojęcie – tak cholernie poplątanej muzyki się nie spodziewałem. Ich styl to już nie jest tylko thrash w stylu Voivod czy Vektor, z którymi to kojarzyły mi się dość mocno ich poprzednie wydawnictwa. Przede wszystkim – chwilami muzyka Youdash ociera się o death metal czy nawet grind. Nawet dwa numery, które znamy z poprzedniej EPki zespołu brzmią teraz o wiele potężniej. Kapela ponadto zbrutalizowała swój wokal – tak mi się przynajmniej wydaje, że teraz jest bardziej bezkompromisowo, growl jest jakby mocniejszy i częściej używany. Cała „Astrophobia” sprawia wrażenie najmocniejszego materiału, a zarazem najbardziej pokombinowanego – i o ile nie przepadam za zbytnim kombinowaniem w muzyce, Youdash umie w kombinowanie. Naprawdę jestem pod wrażeniem, jak to umieli napisać takie połamane numery, które wciąż by kopały. Sporo tu zmian tempa, różnorakich motywów, połamanych riffów, kontrapunktów, raz growlują, raz śpiewają, raz recytują, deklamują i co tam jeszcze. Atmosfera tej muzyki – podobnie jak poprzednio – utrzymana jest w takich kosmicznych klimatach, pomimo zagęszczenia wszelkiego rodzaju dźwięków czuć tutaj sporą przestrzeń, wypełnioną inwencją wysokiej klasy. A na koniec dostajemy bardzo dobrze zgrany cover z udziałem dobrego ziomeczka z Krakowa. Ale nie zdradzę co i kto – kupicie, sami się przekonacie.

A tak w ogóle to nie wiem, czy kapela nie szuka przypadkiem wydawcy na ten materiał. Więc jeśli czyta to jakiś włodarz prężnego labelu to naprawdę polecam mu się zapoznać z tym krążkiem, bo jest tu czego słuchać. Oracle poleca.

Ocena: 8/10

Oracle
17586 tekstów

Sarkazm mu ojcem, ironia matką i jak większość bękartów jest nielubiany. W życiu nie trzymał instrumentu w ręku, więc teraz wyżywa się na muzykach. W obiektywizm recenzencki wierzy w takim samym stopniu jak we wniebowstąpienie, świętych obcowanie i grzechów odpuszczenie.

Skomentuj