Skip to main content

Wydanie własne

Trochę mi zeszło z recenzją, ale dzięki temu miałem czas nabrać odrobinę dystansu, a jak wiemy tego nigdy za wiele.

Wékeras, to pomiot wywodzący się ze Szwecji i choć sam hord jest świeżutki, jak jabłecznik babuni, to w jego skład wchodzą ludkowie znani choćby z Carbonizer, Expulsed Angel, a także nasza redakcyjna koleżanka, JRMR, która odpowiada za wokale (oraz za okładkę, bo jej dzieła możecie kojarzyć choćby z pierwszego pełniaka Teufelsberg). Fajnie, że postanowili zacząć od demo, a nie od razu jebać pełniaki, dzięki czemu w nasze uszy trafia pół godziny black metalu.

I nie jest źle. Jak już wspomniałem powyżej Wékeras para się czarną odmianą muzyki Szatana, aczkolwiek trudno wskazać tu na jeden konkretny styl, bo z czterech kawałków niemal każdy jest nieco inny. Klasycznie lodowate „Transitions” otwiera płytę, by przejść w jadowicie walące siarką rejony black thrashu na „Ohydzie” i przeistoczyć się w wolniejszy, podlany ponurą atmosferą „Brzask”. Demówkę zamyka powracające w bardziej klasyczne rejony black metalu „Collapse”. W ogóle ciekawe, że mamy tu aż dwa kawałki w języku Piasta, do tego muzycznie chyba najsolidniejsze.

Słychać, że ekipa Wékeras nie wypadła sroce spod ogona i wiedzą, jak odpowiednio przywalić w instrumenty, co szczególnie dobrze wypada w dzikiej „Ohydzie”. Całościowo dobrze mi robi ten nieco obskurny, piwniczny sznyt w ich graniu, choć przez fakt, że każdy kawałek reprezentuje inny styl, to powstaje swoista niespójność w demku, co krzynę odbiera radość z obcowania. Wspomnę też o wokalu, bo JRMR odwaliła na „Pochwale Cienia” przepyszną robotę. Dziewoja wyje i krzyczy, jakby torturował ją sam Diabeł, aczkolwiek i tu są zgrzyty. Słychać w pewnych momentach, że wokal zwyczajnie nie wyrabia, jak właśnie w „Ohydzie”, gdzie mamy ten galopujący riff, a wokal starając dzielnie dotrzymać pola traci jednak moce przerobowe. Nie jest to mocno rażące, ale przez świetne brzmienie na demku, jest za to wyraźnie słyszalnie. Bo warto dodać, że jak na demówkę, to Wékeras przyłożyli się do dźwięku, który jest, jak żyleta, mimo zachowania podziemnego sznytu. Miło.

Wbrew pozorom miałem trochę problemów z oceną „Pochwały Cienia”. Początkowo byłem zachwycony jednak po czasie mankamenty dały o sobie znać, szczególnie tu i ówdzie dogorywający wokal. Niemniej polecam, bo to kawałek solidnego black metalu, który z pewnością umili Wam deptanie krzyży podczas ciepłych, letnich nocy.

Ocena: 6,5/10

Lista utworów:

  1. Transitions
  2. Ohyda
  3. Brzask
  4. Collapse
Bart
577 tekstów

Przemądrzały, gruby chuj. Miłośnik żarcia, alkoholu i gór, któremu wydaje się, że umie pisać.

Skomentuj