W sumie to zazwyczaj narzekam, że w Rzeszowie nic się nie dzieje, a jak już dostanę coś do recenzji z Rzeszowa to leży mi to i nabiera mocy prawnej. Jak na przykład EPka SARS zatytułowana „thRough Reality”.
Jednakże Oracle nie rychliwy ale sprawiedliwy ponoć, więc teraz powiem Wam kilka słów na temat tego materiału i postaram się ominąć kolesiostwo! A więc dostajemy tutaj pięć ciężkich death metalowych wałków, ale odegranych w dość nowoczesny sposób. A nawet nie dość. W zasadzie mam trochę problem, bo nie siedzę na co dzień w takim graniu. Muzyka na „thRough Reality” jest mocno eklektyczna. Pierwsze, dość luźne skojarzenie to „Roots” wiadomo kogo, szczególnie pod kątem brzmienia. Bardzo mięsiste, doskonale wybrzmiewające. Mają też coś z Sepultury same kompozycje. Dużo się tu dzieje. Poza Brazylijczykami wyczuć można wpływy polskiej sceny i kapel typu Trauma. Albo z innej mańki – wczesnego Machine Head. Może nawet Pantery. Może. Może i Napalm Death? Może. Ale to wciąż tylko jakieś luźno pobrzmiewające echa, palcem żadnego skradzionego motywu nie idzie wskazać. To dobrze akurat świadczy o zmyśle kompozycyjnym tego zespołu. Sporo tutaj wolniejszych, walcowatych temp, które w mgnieniu oka potrafią przyspieszyć do szybkiego i wkurwionego grania. Ponadto całość, czyli niewiele ponad kwadrans, z jednej strony jest bardzo ponura, a z drugiej bardzo wkurwiona. Czuć, że w twórcach skumulowały się negatywne emocje, którym chcą dać upust dzięki SARS. Jak im to wychodzi? Ano nieźle. Nie jest to do końca mój ulubiony styl muzyczny, osobiście wolę bardziej oldskulowe granie, jednak „thRough Reality” ma naprawdę niezłe momenty. Z ciekawością będę obserwował, co też tam się u nich dzieje, bo kapela ma potencjał.
Jako, że EPka wyszła sumptem zespołu, zachęcam kolegów wydawców do zapoznania się z twórczością SARS. Widziałbym ich w kilku co najmniej zaprzyjaźnionych labelach.
Ocena: 7/10