Sarmat to nowa twarz na naszej scenie, jednakże tworzą ją muzycy, które coś tam już podziałali w tej czy innej kapeli. I zdziwiłem się jak popatrzyłem na okładkę, bo już myślałem, że wyskoczą mnie tu z jakimś klonem Blasphemy czy coś.
A znając muzyczną przeszłość członków Sarmat (np. Puki Mahlu czy Calm Hatchery) byłbym zdziwiony. Jednak to było tylko złudzenie. Gdy odpaliłem „RS-28” uszom mym ukazał się album utrzymany – owszem – w black/death metalowej stylistyce, któej to jednak bliżej do Behemoth niż Blasphemy. W przybliżeniu. Bo w ogóle to ja mam problem z Sarmat. Kolesie akurat uparli się na styl w ekstremalnym graniu, który to nie jest przeze mnie wybitnie lubiany. Czyli brutalnie, ekstrmalnie, ale też w trochę nowocześniejszym stylu. Wspomniałem o Behemoth, ale wałkując debiut tego trio do głowy wpadają tez mi takie nazwy jak Trauma (z okresu „Karma Obscura”), Septic Flesh (chyba głównie z uwagi na wokale, jakoś mocno kojarzą mi się z tą grecką hordą) czy Hate. „RS-28” jest dość mocno urozmaicona, bo dostajemy tutaj takie czyste, death metalowe strzały, ale też wolniejsze, bardziej osadzone w black/death metalu, jak „You Don’t Live In My War”. I w teorii wszystko tutaj cyka, burczy i gruchocze jak należy, jednak nie mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że jakoś specjalnie mnie ta płyta pochwyciła za torbę i wysyczała do ucha „a teraz będziesz mnie kurwiu odtwarzał aż do krwi z uszu”. No niestety, tak nie było, torba cała, krwi nie stwierdzono. Choć oczywiście Sarmat ma momenty – ma lepsze, ma gorsze, a w ogólnym podsumowaniu wychodzi mi, że to album solidny, bardzo dobrze brzmiący, tylko nie w moim typie. Wolę bardziej oldschoolowe granie, ale wydaje mi się, że rozumiem zamysł załogi, doceniam pomysł, choć nie podzielam wyborów artystycznych. Tak może to ładnie ujmę.
Jednak z drugiej strony jest to płyta – musisz sam sprawdzić, czy Ci podejdzie czy nie. Zbyt wiele tu elementów, by stwierdzić jednoznacznie, że przypadnie ona do gustu takim a takim słuchaczom, zaś takim a takim absolutnie nie. Ja, totalnie subiektywnie, oceniam na
6/10
Tracklist:
„Sam musisz sprawdzić czy ci się podoba” – zajebista recenzja, właśnie po to się czyta takie teksty