Wydawca: Werewolf Promotion
Ni pies, ni wydra, to moje pierwsze skojarzenie, gdy wpadł w moje łapska album Wolftomb zatytułowany „Autumn of Our Lives”. Mamy tutaj jedynie okładkę, tracklistę i informację kto to wydał. Reszty się domyśl sam baranie. A jako że jestem człowiekiem dociekliwym, to encyklopedia każdego przykładnego metalucha powiedziała mi, że jest to projekt? Zespół? No tego to nie wiadomo, ale jedno jest pewne, mamy tutaj do czynienia z debiutem prosto z miasta Kijów.
Wyżej wymieniona encyklopedia daje nam również znać, że jest to muzyka z pogranicza Atmospheric Black Metalu. Przyznam, że od pierwszych sekund da się wyczuć jesienną melancholię i pokryte deszczem krajobrazy jednak wszystko po chwili odjeżdża w jeszcze bardziej depresyjne tony i potrafi zahaczyć o lekki DSBM. Zwłaszcza lekko zaśmiardło mi Apati i Lifeloverem.
Same partie gitarowe są bardzo przyjemne dla ucha i da się usłyszeć, że osoba za nie odpowiedzialna trochę nad nimi siedziała, ale w pewnych momentach da się odczuć, że niektóre chwyty są na siłę rozciągnięte, tak by dodać te kilka minut więcej do albumu. Wokal zaś to klasyka wycia wniebogłosy, ryki wyższe i niższe niczym po nadepnięciu bosą stopą na klocek lego. Chociaż żeby nie było, da się tu też usłyszeć zwykłe wokalne mruczanki, by dopełnić czarę melancholii. Perkusja zaś jest i tyle w temacie.
Dla osób, które lubią spijać smutek i melancholię wiadrami pozycja do nadrobienia. Reszta przejdzie prawdopodobnie koło tego obojętnie.
Ocena: 6/10
Tracklista:
1. Cold Mists of Wildlands
2. Autumn of Life
3. Meltwater Streams
