Wydawca: War Vellum
Jest sobie taki koleś. Nazywa się Petr Válek i z pochodzenia jest Czechem. Niby nic, ale typ ogólnie jest malarzem, performerem i tworzy muzykę za pomocą zbudowanych przez siebie instalacji. Potrafią one dosyć często – o ile nie zawsze – zaskoczyć swoją nie tylko budową, formą ale i dźwiękami, które powstają po wprawieniu ich w ruch. Ogólnie tworzy się z nich totalny, kakofoniczny miejscami hałas, który dla zwykłego słuchacza jest niczym innym jak tylko ścianą dźwięku przepuszczoną przez prowizoryczny wzmacniacz własnej budowy, nie mającą nic wspólnego z muzyką właśnie. Ogólnie gościa mocno cenię i podziwiam, nie tylko za pomysłowość i kreatywność, ale i za to, że ze zwykłych przedmiotów – prócz zmyślnej instalacji – potrafi wydobyć z nich czasem zaskakujące dźwięki, które w swej prostocie i powtarzalności tworzą niesamowitą transowość. Z reguły trudno jest powstrzymać uśmiech na ryju widząc te wszystkie puszki, butelki i tony żelastwa, ale w tym całym szaleństwie i ogólnym, muzycznym eksperymencie, jest jednak jakiś sens.
Wspominam o Váleku, bo właśnie w takim podobnym, muzycznym chaosie porusza się D.N.E., również utalentowana artystka, która to stoi za kanadyjskim Tsalal, a z którym to wypluła na świat album o wiele znaczącym tytule – “Incarnation Of Evil”. I ostrzegam: tutaj nie znajdziecie nic, po za ścianą chaotycznych dźwięków, które wbiją się Wam w głowę niczym stukilowy, rdzawy gwóźdź. Dźwięków, które spenetrują Waszą czaszkę i rozsadzają ją od środka. W końcu dźwięków, które są inkarnacją najczystszego zła.
W zasadzie każdy numer znajdujący się na “Incarnation Of Evil” może być strzałem ostatecznym skierowanym w słuchającego. Zarejestrowane tu noiseowe formy rozlewają się niczym lawina kilkuset tonowych, spadających na łeb głazów, które okaleczają swym ciężarem, a wtórujące im harshowe dźwięki penetrują pozostałości trzewia, rozrywając je na strzępy. Co prawda Tsalal w chuj daleko do nurtu power electronics czy power noise, ale sprytnie balansuje na krawędzi muzycznego szaleństwa i dźwiękowej przemocy biorąc jako podwalinę war/black metalowe naleciałości topiąc je jednocześnie w nurcie lo-fi. Tsalal tutaj praktycznie nie zwalnia, a każdy kolejny numer jest kolejnym rozdziałem potoku dźwięków i wrzasków wydobywających się z najgłębszych otchłani piekła. D.N.E. na wespół z K.S. stworzyła tutaj swój absolut, który otrzymawszy w końcu swą fizyczną formę eksplodował niczym ładunek potężnej bomby termojądrowej, która dając światło, zabrała jednocześnie życie. Stojąc na pograniczu kakofonii Tsalal narzuca tu swą oniryczną transowość, która z każdą sekundą zagnieżdża się coraz głębiej w słuchaczu, prowadząc go tym samym do szaleństwa. Spotkanie z taką formą muzyki może być więc odpychające, ale jak to bywa, diabeł tkwi w szczegółach, a Tsalal jak na diabła, skrzętnie to wykorzystuje, budując z chaosu – harmonię.
Materiał zabija, a Tsalal pokazuje, że granica ekstremy jest jeszcze dalej niż się wydaje. Tylko dla wprawionych w muzycznym gwałcie, dla pozostałych “Incarnation Of Evil” może być za trudne do przełknięcia.
Ocena: 9/10
Traclista:
A1 .Burn The Garden
A2. Endless Obliteration
A3. Golden Eyes Under The Golden Throne
A4. Unholy Vision
A5. Seven Secrets In The Open
A6. Mark Of The Beast
A7. Faint Knowledge Of Past
B1. Christianity Global Deceiver
B2. Fermenting Death To Play God
B3. Cyclopean Nature
B4. Blind Perdition
B5. Allegiance In Destruction
B6. Abyss Of Grotesequeness
B7. One Breathing Scum
