Wydawca: Putrid Cult
Kończąc recenzję epki The Devil’s Sermon, która ukazała się ponad rok temu, dodałem na końcu, że „oby tak dalej a kolejny materiał będzie jeszcze bardziej ociekał smołą i diabłem.„ Udało się? A no udało… Ten Diabeł na emigracji pokazał, że w kotle smoły jeszcze ino dużo.
Na „Czarną jaźń„ nie przyszło nam długo czekać, bo rok z hakiem, ale był to rok pracowity nieobracający się jedynie na pierdzeniu w stołek. Tak jak debiut był średniakiem, który popadł w annały zapomnienia, tak epka zapraszała nas na pełną atrakcji przejażdżkę płonącym rydwanem. Tak tutaj zaproszenie dostaliśmy na kąpiele w wyżej wymienionym kotle.
Pierwsze co uderza w słuchacza to jeszcze bardziej pod szlifowany warsztat muzyczny. Riffy tutaj błyszczą, brylują, kradną show – jak zwał tak zwał. W dalszym ciągu dominują zalotne spojrzenia w stronę klasyki spod znaku skandynawskiego black metalu, ale zostały one urozmaicone chwytami kłaniającymi się polskiemu podwórku. Na brak nudy nie ma więc co narzekać. Wokal również nie zawodzi. Ponownie teksty wszelakie zostały wyplute i wyrecytowane w języku ojczystym, co poprawia odbiór płyty. Jakiś cyrograf chyba był podpisywany, bo aż człowiek się za głowę łapie, że taki progres w tak krótkim czasie został osiągnięty.
Nie będę przynudzał i tylko dodam na koniec, żebyście dali szansę temu albumowi. A ja chłopakom winszuje i chylę czoła!
Ocena: 8/10
Tracklista:
1. Grobowy szept
2. W wodospadzie lawy
3. Skręcony w fałdy
4. Diabelski orszak
5. W ezoterycznych meandrach magii
