Wydawca: Metal On Metal Records
Po raz kolejny na pole boju nadciągnęli Amerykanie ze Skelator. Ich chorągwie łopocą na wietrze, a wrogowie srają po zbrojach ze strachu przed hasłem „Agents of Power” wygrawerowanym na ich tarczach.
Zapewne domyślacie się, że „Agents Of Power” to tytuł najnowszej płyty Skelator. Ale żeby zbyt prosto nie było, jest ona podzielona na dwie części, z czego wydaje mi się, że ważniejszą jest część okraczona wspólnym tytułem „Elric The Dragon Prince (A Tale of Tragic Destiny in 12 Parts)”. Zajmijmy się jednak pierwszymi czterema kawałkami. „Agents Of Power”, „Gates Of Thorbarnin” oraz „Dream Dictator” utrzymane są w true metalowej stylistyce, z elementami speed metalowymi spod znaku Agent Steel (głównie chodzi mi tu o numer otwierając, choć może to podświadome skojarzenie tytułu z rzeczoną kapelą) i dość mocnym wpływem Iron Maiden z jego bardziej rozbudowanych utworów. W trójeczce wokalista nawet lekko zalatuje Dickinsonem. Czwarty numer z kolei ma w sobie świetny feeling zaczerpnięty z kawałków Judas Priest – naprawdę, starsi panowie nie powstydzili by się tej kompozycji. Mało powiedzieć, że to mój ulubiony numer na płycie, hehe? A zaraz po nim przechodzimy do drugiej części krążka, stanowiącego już w pełni koncept opowiadający o Elricu, smoczym królu, który walczy ze swym kuzynem i tak dalej i tak dalej. Cóż, nigdy nie byłem miłośnikiem takich opowiastek, nie dokończyłem nawet trylogii Tolkiena, hehe. Ale zawsze lubiłem dobry heavy metal, a tego mamy tutaj co niemiara. Kawałki z tej części albumu Skelator mają wszystkie cechy charakterystyczne epickiego heavy metalu – akustyczne partie ze śpiewem a’la stary (najlepiej ślepy) bard, dumne i wzniosłe riffowanie, przyspieszenia, chóry, dobre melodie, które może i trącą czasem patosem, ale cóż – taki urok tej stylistyki, . Oczywiście, jeśli ktoś nie lubi tej muzy, nie przełknie tego krążka – ja nie mam z tym problemów. Zdecydowanie nie można rzec, iż Skelator nagrał muzykę oryginalną, bo poza wspomnianymi wcześniej inspiracjami mamy tu ducha dobrze znanych tuzów epickiego true metalu. I dobrze, bo „Agents Of Power” jest przeznaczona tylko i wyłącznie dla zatwardziałych maniaków heavy metalu.
Tych więc wzywam – do miecza! To już któraś z kolei płyta Amerykanów, którą chwalę nie tylko ja – zróbcie sobie przyjemność, zapoznajcie się z nią. Nie pożałujecie.
Ocena: 8,5/10
Tracklist:
