Wydawca: Thrashing Madness Productions
A o Prosector to ja chyba nigdy nie słyszałem, bo kapela istniała sobie tylko w drugiej połowie lat osiemdziesiątych i pozostawiła po sobie tylko dwa dema. Akurat na tyle, by można je było wznowić na kompakcie – czego podjął się Leszek i Thrashing Madness Productions.
No bo jakoś przepadli, przykryci kurzem historii i nie udało im się tak jak innym szczecińskim kapelom. Ba, życie część z nich dość mocno potargało – na tyle, że ponoć wokalista kapeli przez kilka lat był najzwyklej bezdomnym w Szczecinie. Z drugiej strony Jacek Gniecicki terminował potem w Quo Vadis z ich najlepszego okresu, więc różnie z tym bywało. No ale wróćmy do muzyki. Dwie demówki zamieszczone na tej kompilacji to odpowiednio „Total Shit” z 1987 roku i „Terrible Ceremonic” z 1988 roku. Oczywiście Lechu zamieścił je poczynając od nowszej, czego strasznie nie lubię. Więc ja je opiszę od tej starszej. Ogólnie to Prosector poruszał się w dość prostym thrash metalu. Na pierwszym demo wszechobecnie czuć inspiracje dwiema pierwszymi płytami Slayer, ale też Dark Angel czy trochę bardziej crossoverowej jazdy w styly Cryptic Slaughter. Oczywistym jest, że brzmienie tego materiału nie powala, ale nie mogę powiedzieć, że chuja tam słyszę. Nieee, jest całkiem w porządku tak naprawdę. Polskie teksty, prymitywne i po metalowemu naiwne – dziś wywołują lekki uśmieszek, ale cóż – to tylko metal a nie kurwa Grechuta Marek. O dziwo, muzycznie się to demo broni – najpewniej właśnie przez to, że sporo riffów jest kradzionych od ekipy Arayi, hehe… Wkurwia mnie jedynie zakończenie – kolęda czy przeróbki Modern Talking i „Kalinki” – na chuj to komu nie wiem, ale widać chłopaki miały dobre humory gdy to nagrywali. Natomiast późniejsze o rok demo „Terrible Ceremonic” odstaje jedynie pod względem produkcji – jest nieco lepsza, same kompozycje są może i dojrzalsze, ale nadal trzymające się mocno thrash metalowej klasyki. No i jest krótsze. Prosector słucha się nieźle – przynajmniej raz na jakiś czas. No i Leszek ma kolejny sukces dydaktyczny, bo ja o tej kapeli na przykład wcześniej nie słyszałem. Jak większość wznowień – w środku sporo zdjęć no i wywiad, tym razem autorstwa Irka Woszczyka. Do tego repreodukcje plakatów i skany z zinów. Szkoda tylko że nowa okładka – mnie to by się marzyły te wydania z klasycznymi reprintami, nawet jeśli okładki były chujowe to miało to jakiś smaczek.
Dobra, no to pewnie pół szczecińskiej starej gwardii zakupi to wznowienie, więc w tym przypadku mogę być spokojny o to, że Lechowi zejdzie nakład.
Tracklist:
