Wydawca: Transcending Obscurity Records
A u Preludium po staremu. Czyli z każdym materiałem coraz lepiej.
No ale jak się Dziamar z chłopakami zbierali cztery lata, żeby wypuścić „Redemption” to się nie dziwię, że dostaję taki gruby album, a nie jakieś tam pierdolenie szpadlem po kaloryferze. Preludium z każdą kolejną płytą staje się coraz ogromniejszym molochem, jakby go karmili czymś specjalny – dziewicami, chrześcijanami albo czymś takim. Pierwsze co uderza – niemal dosłownie – to brzmienie. Naprawdę mocarne, ciężkie, duszne… A w pierwszym kawałku perkusja w pewnym momencie (stopa konkretnie o ile się nie mylę) brzmi jak warkoczący traktor – przy czym to wcale nie jest wada. W ogole ten numer jest chyba jednym z najlepszych na albumie, z brzdękającym w tle motywem, powolny, złowieszczy… W sumie cała płyta taka właśnie jest – złowieszcza, monolityczna – ściana gitar sunąca nieubłaganie na słuchacza, czasem jedynie zwiększająca swoje tempo. A przewodzi im wokal, dość czytelny, choć równie mroczny. Słychać tutaj inspiracje Morbid Angel czy Immolation, ale również gdzieś tam pobrzmiewają echa na przykład takiego Necros Christos – coraz więcej w tej muzyce klasycznego death metalu, black metal z początków zespołu ujawnia się czasem jedynie w postaci posmaku, jakiegoś niedopowiedzenia. Ten krążek ma bardzo niespokojną aurę, która dodatkowo wciąga słuchacza. Na pewno nie będzie tak, ze recenzent po pierwszym odsłuchu odłoży płytę na półkę – po pierwsze, nie od razu można się w nią wgryźć i skonsumować smaczki na niej zawarte, a po drugie – jest zbyt dobra.
Ja mam natomiast dwa życzenia – żeby kolejny krążek był równie dobry i żeby nie trzeba było czekać na niego cztery lata.
Ocena: 9/10
Tracklist:

Łysy Wrath
29 czerwca 2014 at 00:22
Preludium nie karmi się dziewicami,ani chrześcijanami,bo nimi się nie da nakarmić nawet kota,raz że są tępi,dwa,że nie smakują,Dziamar,Janek,przyjacielu,Preludium karmi się prawdą i gniewem,który jest wewnątrz,bo każdy choćby w małym stopniu był związany z grupą, nosi złość w sercu ze względu na nie wyjaśnione sprawy,tą złość noszę i ja ,jest moją piętą achillesową,a jednocześnie motorem,który pozwala na dalszą marną egzystencję,ale czas zemsty nadejdzie,a wieczny gniew ,który nie był preludium ,a prekursorem tego co nadejdzie,słychać to w wokalu i riffach,bo nikt z zespołu idąc na próbę, nigdy nie pomyślał,a co z tego będzie miał