Wydawca: Lower Silesian Stronghold
Pochodząca z Piły jednoosobowa horda Morxakh ostatnio była u nas na tapecie ponad 7 lat temu. Przez ten czas ukazało się parę kolejnych albumów sygnowanych tym logosem w tym omawiany dziś „Omen„.
I nie mam bladego pojęcia, dlaczego nikt nie mówi o najnowszym (już piątym w karierze) wydawnictwie tej hordy. Przecież ten krążek to prawdziwy zwrot o 180 stopni. Poprzednie albumy to były tak naprawdę ambientowe plumkania wpadające w dungeon synth gdzie black metal pojawiał się tylko gościnnie hehe. Na „Omen„ doszło do przetasowania pewnych wartości. Od teraz mamy do czynienia z atmosferycznym aż chciałoby się rzec „epickim„ black metalem, gdzie próba zdobycia jakiegoś ośnieżonego zamczyska to tylko początek, bo po drodze trzeba zgładzić kilku orków i odzyskać magiczną broszę. Serio, ja ten album tak odbieram. Odbieram go jako idealny soundtrack pod jakąś partyjkę D&D. Klawisze i inne piszczałki przyjemnie tłuką w tle, wokal skrzeczy, a gitary płyną równo z tymi wszystkimi wstawkami. Perka jest, ale bez zachwytów. Co do osób, które odpalając ten krążek, będą spodziewać się wielu czystych ambientowych wstawek. Muszę was rozczarować, jest ich tyle, co kot napłakał. Od pół numeru czwartego. Jednak nie ma tego złego. Odpalcie sobie po prostu poprzednika zatytułowanego „Adamantium„, którego polecam z serduszka.
Nasuwa się pytanie, czy Morxakh będzie trzymał się nowej formuły? Wątpię. W głowie głównodowodzącego pewnie kiełkują już nowe pomysły czym zaskoczyć oddaną grupkę fanów. Od siebie polecam, jak nie macie jakiegoś soundtracku pod gry niewymagające prądu hehe.
Ocena: 7/10
Tracklista:
1. Bez Wspomnień
2. Diabelska Sztuczka
3. Kwestia Wyroku
4. Bluźniercze Dusze
5. Dzień Sądu
6. –
