Skip to main content

 

Wydawca: Legacy Records

Przeleżała ta płyta trochę, ale już biegnę z wyjaśnieniami. Po pierwsze, trochę jednak krążków nam się nazbierało od początku roku. Po drugie, podskórnie czułem, że mogę mieć ciężką przeprawę z tym materiałem.

 

Zacznę od ujawnienia tajemnej sztuki pisania zajebistych_recenzji_zawsze_trafiających_w_punkt. Po pierwsze, z założenia nie czytuję przed napisaniem swojej, cudzych recenzji na temat danego materiału. Zdarzyło mi się to bodaj drugi raz. Zanim powstał niniejszy tekst, skonfrontowałem swoje odczucia wobec drugiej płyty Medebor z tym co napisali inni. Mam nieco inne zdanie. Drugim elementem mojej kuchni recenzenta są luźne skojarzenia związane z pierwszym odsłuchem danego albumu. W tym wypadku (nie zwracajcie uwagi na „luźność” znaków przestankowych) wyglądały one tak: „Wokal – brak głębi. Posłuchajcie Olafa. Nie uwodzi, płaski, rewitalizacja, lata 90, nie wyrasta się tylko z liderów.”A teraz spróbuję się z tych skojarzeń wytłumaczyć. Jak słusznie zauważył jeden z recenzentów Medebor, tą płytą zespół umościł by sobie całkiem wygodne miejsce w latach 90. W kwestii kompozycji nie mam się do czego przyczepić poza jednym – ja na to jestem za stary. Strawna to mieszanka, która kojarzy mi się z latami 90 i desperackim poszukiwaniem przez recenzentów nazwy dla takiego grania. Doom do końca to nie był, a gothic metal kojarzył się źle, a do tego nijak się miał do rzeczywistości. Fajnie, że panowie mają świadomość tego co chcą przekazać. Problem mam z brzmieniem. Albo ja głuchy, albo sprzęt mam chujowy, a może jakąś lewą wersję dostałem. Niezależnie od tego nie mogę tak zachwycać się jak moi koledzy po piórze: klimatem, czy brzmieniem, bo mi to jakoś dziwnie brzmi. Co ciekawe, to samo na jutubie brzmi bardziej mięsiście. Wokal. No właśnie. Po pierwsze, to tutaj słyszę największe braki w brzmieniu. To jedno. Druga sprawa, prezentuje On ten sposób śpiewania, który mnie irytuje. Trzyma się w dźwiękach, ale jego ekspresja mająca wyrażać takie a nie inne emocje, mnie bardziej męczy, niż uwodzi. Olaf o którym wspominam, to wokalista Cemetery of Scream. To było pierwsze skojarzenie, kto by pasował do muzyki Medebor. Na koniec powiem tyle. Fajne macie Panowie inspiracje, a ja do tych, którzy wyznaczali nowe drogi zawsze mam szacunek, nawet jeśli po drodze się zagubili.

 

Ciężko mi jednoznacznie ocenić tę swoistego rodzaju rewitalizację lat dziewięćdziesiątych. Z mojego punktu widzenia, płyta ta jest przeznaczona dla osób, które ten czas pamiętają i w nim de facto zostali, oraz dla tych, którzy wtedy się dopiero rodzili. Dla drugiej grupy to pewnie muzyczna prehistoria, a ta na pewnym etapie zawsze nas interesuje. Tylko, czy „Taste of Insanity” zostanie w głowach na dłużej?

Ocena: 6.5/10

Tracklist:

01. A Kind of Chaos
02. The Last Horizon’s Awakening
03. Torment of Silence
04. Requiem for the Days of Lost
05. Farewell
06. Sorrow, My Infinity
07. Asleep in Snow
08. Bleak Memories

Ef
4467 tekstów

Cyniczny i złośliwy chuj. Od zawsze.

Newsy

Nowa płyta Mythra

OracleOracle24 lutego 2017

Skomentuj