Wydawca: Nuclear Blast Records
Jakoś specjalnie nie jarałem się powrotem Massacre do świata żywych. Przyznam, że poza bardzo dobrym debiutem jakoś żadna inna pozycja tego zespołu do mnie nie przemawia. Ale skoro „Back From the Beyond” nie był jednorazowym wyskokiem, a Kam Lee postanowił działać dalej – ja postanowiłem przyjrzeć się bliżej nowej płycie.
I mam mieszane uczucia jeśli mówimy o „Resurgence”. Z jednej strony to całkiem spoko materiał. Klasyczny death metal. Z drugiej strony słychać, że został napisany przez Johannssona i Peterssona – czyli death metalowe automaty do pisania numerów. Przez to nie słychać na albumie Massacre wiele ze starego Massacre. Albo inaczej. Jakby Massacre powstało w Szwecji, to tak mogłoby grać. Ja jednak jestem przyzwyczajony do trochMassacre > Resurgenceę innego Massacre. I to chyba mój główny zarzut wobec „Resurgence”. Słucham sobie tego krążka i niby fajnie, ale jednak ta myśl mnie uwiera jak kamyczek w glanie. Oczywiście są tu numery które jako żywo odnoszą się do historii tego zasłużonego bandu, ale są w mniejszości. No i oczywiście – mamy tutaj charakterystyczny wokal Kama Lee, który to jak wiecie drogie dzieci, wymyślił growlowanie (mówię Wam to na wszelki, bowiem sam Kam przypomina o tym w każdym wywiadzie, jakiego udziela). No a poza tym trochę ta płyta taka bez jaj, przelatuje sobie nie niosąc za sobą większych zniszczeń. A poświęciłem jej trochę czasu, więc to nie tak, że nie trafili na mój dzień. Może więc lepiej było sobie odpuścić te powroty? Zresztą kapela sama raczej odcina kupony od pierwszego albumu, choćby takimi numerami jak „Return of the Corpse Grinder”. Można więc było żyć sobie przeszłością…
Po wielokrotnym odsłuchu „Resurgence” stwierdzam, że dla mnie (jak i pewnie dla olbrzymiej większości) Massacre to wciąż w dalszym ciągu tylko i wyłącznie „From Beyond”. A potem to już nieważne.
Ocena: 6/10
Tracklist:
