Wydawca: Nocturnal Art Productions
Dałem się podejść. Ja stary pryk, dałem się podejść w najprostszy sposób. Uwierzyłem w powrót Limbonic Art. Możecie mi zabrać nie tylko dowód, ale i moją koszulkę 15 lat w służbie Szatanowi. Bo ja Limbonic Art stawiam bardzo wysoko wśród swoich ulubionych zespołów. I gówno mnie obchodzi, czy swoim powrotem próbują zrobić skok na kasę (chociaż to w sumie mają gdzie zarabiać).
Za nic mam też głosy, że to bez sensu, że to nie jest płyta na miarę „Moon in the Scorpio”. Oczywiście, że nie jest. Bo to jest płyta na miarę możliwości Limbonic Art w roku 2007. Dodajmy, że dużych. Nie ma tu sensu porównywanie „A Legacy of Evil” z debiutem Norwegów. Bo to dwie różne płyty. Ale po kolei. Zaczyna się od kopa w ryj. Ci którzy przyzwyczajeni do intr które wolno rozkręcają utwory, siadając powoli z kubkiem mleka, lekko się zdziwią. Bo „A Cosmic Funeral of Memories” zaczyna się gitarowo-perkusyjną rzeźnią. I potem się trzeba mamie tłumaczyć, że to białe na ubraniu, to naprawdę mleko się wylało. Czego jest mniej na tej płycie? Klawiszy. A może nie tak. Limbonic Art znany był z niesamowitego klimatu który tworzyły właśnie klawisze, opętańczego wokalu Daemona i gitar. Szczególnie rozpoznawalne były momenty wolne, majestatyczne. I tego tu nie ma. No dobra, są, ale mniej. I chyba to jest dobry pomysł na granie przez Limbonic Art a.d. 2007. Nie ma się co dziwić, wybór mieli prosty. Albo ciupią to co grali do tej pory i w pewien sposób zjadają swój ogon, narażając się na komentarze, że po co to takie samo znowu. Drugim wyjściem było nagranie takiej płyty jak „A Legacy of Evil”. Płyty innej, nastawionej na szybkie tempa i z mniejszą ilością tych majestatycznych momentów. Ale jak już są to miażdżą. Kilery z tej płyty? Utwór numer 1. Numer „Twilight Omen” za klimat iście z czasów „Moon in the Scorpio”. And last, but no least: „Unleashed from Hell”. Czego się czepię. Brzmienia gitar, które są trochę komputerowe. Chociaż to w sumie tylko w pierwszym kawałku. Albo potem się może przyzwyczaiłem.
Ujmę to tak, mi ta płyta się podoba zajebiście. Nie jest to może najlepsza płyta Limbonic Art, ale przynajmniej mogą mieć czyste sumienie, że wrócili w wielkim stylu. Bez dłużyzn i zbędnego pieprzenia. I mam nadzieję, że jest to rozgrzewka przed tym co czekać nas będzie przy następnej płycie, bo wierzę, że z parę jeszcze wydadzą.
Ocena: 8/10
Tracklist:
01. | A Cosmic Funeral of Memories | ||
02. | A Void of Lifeless Dreams | ||
03. | Grace by Torments | ||
04. | Infernal Phantom Kingdom | ||
05. | Legacy of Evil | ||
06. | Lycanthropic Tales | ||
07. | Nebulous Dawn | ||
08. | Seven Doors of Death | ||
09. | Twilight Omen | ||
10. | Unleashed From Hell |
