Wydawca: Pagan Records
A co tam panie we świecie słychać? Grotowskiego dalej się trzymają?
Ano coraz bardziej moim zdaniem – jeśli się nie połapaliście, mowa oczywiście o nowej płycie Licho. „Ciuciubabka” to ich najnowsza propozycja, a z każdą kolejną coraz bardziej odsuwają się od powszechnie przyjętego metalu. Nawet w wersji eksperymentalnej. Czy to dobrze? Nie mam pojęcia. Przyznam, że od czasu premiery „Podnoszenia czarów” wróciłem do tej płyty może z kilka razy. Jak na pięć lat to nienajlepsza częstotliwość, ale i nienajgorsza. Nie wiem jak będzie w przypadku „Ciuciubabki”. Kręcę ten album od jakiegoś miesiąca i ponownie Licho zabiło mi ćwieka. Jest dziwny, ale moim zdaniem to określenie na plus. Ma lepsze i gorsze fragmenty. Generalnie archetypowy metalowiec wyszcza się na Licho i nie spuści po sobie wody. Generalnie też nie wierzę, że kapela celuje w takiego właśnie słuchacza. Jak sama nazwa wskazuje, sporo tutaj teatralności i eksperymentu, ale nie będę się wymądrzał, żaden ze mnie redaktur Brzozowski do powtarzania opinii po innych, żaden Maria, no więc weźcie tę moją recenzję w duży nawias. Na tej płycie są naprawdę bardzo dobre fragmenty jak singlowy „Jeszcze raz w las”, jak część „Rys na twarzy”, jak całe „Tup, Tup”. „Niewykluczone, że obłęd” ma w sobie natomiast coś z ostatniej, świetnej EPki Furii. Mariaż eksperymentalnego black metalu mającego swoje korzenie w Manes czy Ved Buens Ende z surrealistycznymi wstawkami, wyważoną elektroniką, odniesieniami do folku i ludyczności, nowofalowego zimna jak widać (a raczej słychać) może mieć ręce i nogi i generalnie przypominać konkretną postać, a nie przypadkowy zlepek pomysłów i inspiracji. Wspaniałe są również sample – nie wiem, czyj jest ten głos ale naprawdę przyprawia o ciarki. „Ciuciubabka” ma w sobie jakąś przewodnią, niekoniecznie widoczną i słyszalną, myśl przewodnią. Za malutki jestem, by nawet zgadywać jaką. Po prosu jest ona wyczuwalna, gdzieś tam przez ten cały lichy oniryzm się wybija i w moim przypadku trafia do słuchacza.
„Ciuciubabka” jest albumem „kochaj albo rzuć”. Nie wiem czy można powiedzieć o nim, że „jest fajny, ale…”. Albo ktoś powie, że to gówno, albo powie że jest bardzo dobry. Moim zdaniem jest bardzo dobry, ale może to tylko moja opinia i inni wytłumaczą Wam lepiej. Na dziś – łykam.
Ocena: 8/10
Tracklist:
1. | Wyjaśnijmy coś sobie | ||
2. | Rysy do twarzy | ||
3. | Jeszcze raz w las | ||
Nie wiem czy dożyję śmierci | |||
5. | Tup, tup | ||
6. | Niewykluczone, że w obłęd | ||
7. | Daleko do widzenia |
