Wydawca: Bestial Invasion Records
Luksemburg to takie śmieszne państewko, które pod względem ludności jest sto szęśćdziesiąte ósme w światowym rankingu. Ale nawet i tam znajdą się jakieś oblechy, co to łączą thrash metal z punk’n’rollem i elementami black metalu.
Tenże konglomerat dźwięków wydany został ostatnio przez Karbonized Traitor na ich drugim albumie – „Hell. Fire. Sex”. Krążek zaczyna się pojękiwaniami jakiejś niewiasty zapewne wprowadzanej w stan ekstazy za pomocą olbrzymich kutasów. No i niech ma, jak lubi. Ja lubię za to takie granie, jakie reprezentuje Karbonized Traitor – brudne i niechlujne, na dużym wkurwieniu. Tak po prawdzie jest to kolejna kapela zbliżona do Children Of Technology, Inepsy i im poodbnych bandów, co mnie niezmiernie cieszy. Z tym, że Krabonized Traitor cechuje jakby większy rock’n’rollowy luz. Za co również należy się im plus. Zaś kolejny – to już prywata – za przeróbkę numery Guns’n’Roses, który został tutaj przedstawiony w tak odjebanej wersji, że sam Izzy Stradlin na największym heroinowym haju by go nie rozpoznał zapewne. Krążek nie jest do tego długi, wystarcza więc na wiele przesłuchań pod rząd. Jedna rzeczy mnie tylko wkurwia – długa pauza po ostatnim numerze, kończąca się odgłosami z jakiejś orgietki. Pięć minut czekania na posłuchanie języka francuskiego? Nie, dzięuję, żeby to chociaż było video, hehe…
Muzyka Karbonized Traitor ma swoich odbiorców, więc nikomu innemu jej nie polecę. Dobry punk/thrash z pierdolnięciem i o pierdoleniu.
Ocena: 8/10
TRacklist: